sobota, 9 maja 2015

Pogrzeb.

Wróciłem do miasta, ale nie kierowałem się do domu, a do szpitala.  Miałem zaciśnięte pięści, oczy świeciły mi się z bezsilności,a  kroku przyspieszałem z każdą sekundę, ale to tylko przez brak sił. Pogoda na szczęście mi sprzyjała i chociaż słońce już się chowało to nadal było ciepło. Kolory nieba były tu nieziemskie podczas zachodu, a  były takie kolory jakich jeszcze nigdy w życiu nie widziałem. Zapierałoby mi dech w piersiach, gdyby nie ta sytuacja. Zacząłem w końcu szurać po złotym piasku, który mienił się przez słońce. Serce biło mi z każdą chwilą coraz szybciej, a usta otwierały co sekundę. To chyba przez stres, a nie zmęczenie. Jednak kogo by to wszystko obchodziło?
Dotarłem w końcu do punktu, do którego zmierzałem. Stanąłem przed drewnianymi drzwiami o kolorze ciemnego brązu i złapałem za klamkę by je otworzyć. Jednak chwilę musiałem odczekać, ponieważ nie miałem odwagi tam wejść. Nie miałem jednak wyboru i wszedłem. Stanąłem w progu,a  moim oczom ukazały się dwie postacie. Dziewczyna siedząca przy ścianie ze wzrokiem skierowanym w dół oraz chłopak, który siedział rozkraczony i opierał się o uda łokciami. Wyglądali jakby czekali na kogoś,a  tym kimś prawdopodobnie byłem ja. Oczywiście co do tego się nie myliłem. Obydwoje podnieśli wzrok.
- Czekaliśmy. - powiedział niski głos chłopaka.
- Wejdź do środka, bo słońce oślepia. - zaprosiła dziewczyna.
Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem powoli do trupa, przy czym moje trampki dźwięcznie wydawały odgłosy. Przyklęknąłem przy zwłokach i nagle zacząłem być spokojniejszy, moim zadaniem było ją pochować jak należy.
- Oli mamy problem. - mruknął spokojnie Charlie.
- Podejrzewam. Raport mi zdasz później. - podniosłem nieznaną mi osobę.
Jej zimna dłoń opadła swobodnie, twarz wyglądała spokojnie. Blada niczym papier, zimna niczym klatka schodowa w lato oraz co najgorsze martwa.
Czemu się nad nią wtedy tak rozczulałem? Byłem odpowiedzialny za jej śmierć dlatego tak przeżywałem i możesz żec "żałosne", "śmieszne", "głupie" jednak ty nigdy tego nie doznałeś. Nie można zabić słowami... Tak kiedyś myślałem, bo przecież jeśli ktoś zrobi sobie krzywdę przez twoje słowa to ta osoba przecież to zrobiła,a  nie ty. Jednak zmieniłem zdanie po śmierci tej kobiety.
Wyszedłem z budynku i wędrowałem w pobliże lasu,a  za mną szli moi towarzysze. Szliśmy tak w ciszy,a  wiatr rozwiewał moje włosy i chociaż łzy mi nie leciały to płakałem wewnątrz siebie. Żałobę również w sobie nosiłem, chyba wszystko tam duszę. Także i teraz duszę w głębi siebie wiele emocji, to chyba pozostanie niezmienne. Stanąłem przy jakimś drzewie i położyłem ciało.
- Tu ją pochowamy. - stwierdziłem.
- Masz łopatę? - zapytała Anastasia.
- Nie zbyt. - zapomnieć o łopacie, to trzeba być po prostu mną.
Nagle Charlie wyszedł przede mnie i zaczął kopać.Od tak po prostu, bezinteresownie, a ja byłem w lekkim szoku. Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do jego zachowań. Fioletowa usiadła sobie z boku i poklepała ziemię obok siebie, na znak bym usiadł obok niej. Zrobiłem to, a ona położyła mi dłoń na ramieniu. Dopiero teraz usłyszałem jak ciężko oddycha i jak bardzo cierpi. Cały czas to chyba ukrywała, a może to ja po prostu byłem ślepy. Miała również rumieniec delikatny na twarzy i pot na czole. Okropny widok gdy ona musi się tak męczyć. Na szczęście po pogrzebie będzie mogła odpocząć.-Ta myśl mnie wtedy uspokajała, szkoda jednak, że była błędna. Nagle miecznik skończył kopać i wyszedł z dziury. Był spocony i ubrudzony od ziemi, ale wydawało się, że mu to wcale, a wcale nie przeszkadzało. Wstałem po tajemniczą postać, którą później powoli włożyłem do grobu. Anastasia i Charlie stanęli obok mnie, po czym zacząłem ją grzebać. Gdy skończyłem to Anastasia położyła tam jakiś niebieski kwiat, ale nie wiem skąd go wytrzasnęła.
Postaliśmy tak do czasu aż słońce całkowicie zaszło, a później udaliśmy się do mnie do domu na rozmowę.
Kiedy szliśmy Fioletowa w ogóle nie dawała już rady by iść, a ja sprawnie ją wziąłem na ręce.
- Nie musisz tego robić. - mruknęła pod nosem.
- Nie mam wyboru, nie możesz się przemęczać.- nawet na nią nie spojrzałem.
Zaś ona odwróciła wzrok na pięknie rozgwieżdżone niebo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz