niedziela, 13 września 2015

Ona nie daje rady.

Gdy dzieciaki odeszły, mój czar zniknął i znowu padłem ociężale na ziemię z przyczyn przepracowania. Opracowałem kilka technik nauki, plus wiedziałem, że jeszcze będę musiał zapytać Dastina o moje propozycje i czy on ma jakieś inne pomysły.
Po krótki odpoczynku [dziwne było to, że zebrałem siły w tak krótkim czasie(ok.2 min)] wstałem i pomaszerowałem po picie, na które jak mniemam zasłużyłem (chyba, że ktoś się nie zgadza - jeśli tak mam to gdzieś).
Jak zwykle "jadalnia" była zaopatrzona dziwnym trafem w wodę z listkami mięty - moja ulubiona, ale kto by tam już na to zwracał jakąkolwiek uwagę?
Nalałem sobie cieczy do wysokiej szklanki i szybko wypiłem jedną, drugą, trzecią, czwartą szklankę. (ale byłem spragniony!) Będąc w takim znakomitym humorze wyruszyłem do pozornego szpitala, by posprawdzać jak tam Charlie  (ta menda ćpała, więc trzeba było coś z tym zrobić), czy Anastasia nie potrzebuje zmiany (uparta jest, ale jej organizm nie znosi jej uporczywości) i trzeba było sprawdzić czy Szary spełnił swe obowiązki jak należy, bo ten osobnik już zdążył się utopić w radości ze swoich umiejętności (rym niczym sławny poeta!). Także w obawie przed tym pomysłem przygotowałem się na widok niedorzeczny, jaki nikomu prócz mej chorej wyobraźni nie mógłby przyjść na myśl (tak, możecie się tylko domyślać).
Gdy stanąłem przed drzwiami, uniosłem nogę i kopnąłem, otwierając przy tym drzwi. Wszyscy przytomni spojrzeli na mnie, a ja miło się uśmiechnąłem. Od razu można było zauważyć, że tylko Anastasia siedzi ze łzami w oczach i jest coś nie tak. Szybkim krokiem podszedłem do niej i przykucnąłem przy ćpunie. Chłopak miał zimne poty i widać było, że męczy się okropnie w śnie. Stękał, kręcił się i prawdopodobnie bił z myślami. Złapałem go za ramię i w tym momencie trochę się uspokoił, więc prawdopodobnie jego podświadomość go uspokoiła przez mój gest.
Następnie spojrzałem na dziewczynę,a  ta rzuciła mi się na szyję łkając.
- On tak cierpi... - wykrztusiła z siebie.
- Będzie dobrze, musi tylko przejść przez to co sobie zgotował, tak jak ty. - odwzajemniłem uścisk.
Nie spodziewałem się, że będę musiał ją teraz wspierać, ale okazało się to konieczne.
Przywołałem Ami dłonią i poprosiłem by przypilnowała miecznika, a ja w tym czasie chciałem wziąć dziewczynę do siebie do domu.
Władowałem Fioletową na ręce i ruszyłem do siebie.
- Gdzie idziemy? - zapytała nie przestając płakać.
- Do mnie, musisz odpocząć. - odparłem spokojnie.
- Nie, ja muszę go pilnować. - zaczęła się wyrywać.
Sparaliżowałem ją wzrokiem, który podejrzewam, że był okropny.

Kiedy dotarliśmy do mnie wpakowałem ją do łóżka, przykryłem. Zasnęła od razu, więc mogłem iść po coś do jedzenia jak się przebudzi. Ucałowałem ją w czoło i wyszedłem...

niedziela, 6 września 2015

Oliver powraca. - Dastin.

Odnaleźliśmy Olivera, który musiał wcześniej dużo ćwiczyć, a na piasku wokół niego były jakieś dziwne zapiski. Było to nieco zaskakujące, bo ostatnio zrobił się jakiś dziwny i chyba o to właśnie chodziło. Męczył się najwyraźniej nad wieloma sprawami, co mnie martwiło.
Podeszliśmy bliżej Szefa, który leżał jak rozjechana żaba na jezdni i ledwo zipał. Nie zamierzałem mówić mu o naszej przygodzie patrząc jak on wyrzyna sobie flaki. Pierwszy raz mi jest tak kogoś żal, albo może go rozumiem, bo do niedawna wyglądałem podobnie.
Gdy chłopak usłyszał kroki w jego stronę, usiadł na zakończeniu pleców i przeczesał włosy palcami. Natychmiast uspokoił oddech i ozdobił twarz uśmiechem, który wręcz promieniał.
- Wszystko było w porządku? - zapytał; pokazując swój spokój i opanowanie.
- Tak, wszy - Ami już chciała pominąć nieprzyjemną walkę.
- Zaatakowano nas, Ami ucierpiała, ja... Nic... - Scarlet wpadła w swój mały świat.
Chłopak już nie miał tego uśmiechu co wcześniej, ale był spokojny, pogłaskał Scarlet po głowie.
- Skoro wszyscy jesteście tutaj to w porządku. - dziewczę się uspokoiło.
Jednak gdy wzrok Olivera padł na mnie, myślałem, że zaraz mnie zabije i nie wiem czy to było z powodu Ami czy tej drugiej,. ale wiedziałem, że czeka mnie niemiła rozmowa z nim na osobności. 
Następnie chłopak podszedł do Ami i ostrożnie obejrzał, przy czym co chwila posyłał do niej uśmiech.
- Oliver, nic mi się nie stało... Po prostu nie wykonałam dobrze polecenia Dastina. - i w tym momencie zamarłem.
Wódz plemienia bezradnych dzikusów zbladł i chyba próbował się jak najprędzej uspokoić. Przygotowałem swoje mięśnie do walki i czekałem tylko na atak. Ku chwale chłopak zrobił ironiczny uśmiech w moją stronę.
- Kretynie, czy nie kazałem Ci pilnować obydwu? - jego tonacja wydawała się lekceważąca, ale jednocześnie pełna ironii.
- Inaczej by się nie dało. - odwróciłem wzrok.
Nagle stanął przy mnie i złapał mnie za ramię, ścisnął dłoń tak mocno, że ból promieniował aż do palców u dłoni.
- Kretynie, zleciłem Ci pilnowanie ich, znając twoją siłę. Nie lekceważ moich zdolności - to było karcenie, pochwała, groźba?!
- Więc co mam odpowiedzieć? - kiedy spojrzałem mu w oczy on rozpłakał się ze śmiechu - zwariował?
Przykucnął i złapał się za brzuch śmiejąc się na całego, a nasza trójka stanęła jak wryta, bo kto by się spodziewał takiej reakcji. Nagle się uspokoił, ale był w dobrym nastroju.
- Szary, ile masz lat? - zapytał z zadziornym wyrazem twarzy.
- 13 - wymamrotałem.
- Ledwo słyszalne. - uśmiechnął się. - Nie myśl sobie gówniarzy, że jesteś odpowiedzialny. Zleciłem Ci proste zadanie, godne twoich kompetencji, a ty schrzaniłeś. Mogę Ci wyjaśnić to prosto. Jesteśmy w jakimś lesie, buszu czy innym takim, a mam wrażenie, że się świetnie bawisz. Teraz zaniesiesz Panie na barkach, rękach, nogach czy dupie do naszego pozornego szpitalika i sprawdzisz je osobiście. Przy czym masz być miły, bo to sprawdzę. Jeżeli niewiasty poskarżą mi się na Pana to zrobię Panu z życia obóz treningowy. - teraz brzmiał już poważnie.
- No. - mruknąłem.
- "Tak, proszę Pana" - rogi mu rosły, a ogon wywijał się za nim, brakowało tylko ognia piekielnego.
- Tak, proszę Pana. - powiedziałem głośniej.
- No i ot jest odpowiedź. - na pożegnanie dostałem w plecy z całej siły, tak, że się mało nie spotkałem z ziemią.

Po wykonaniu zlecenia najlepiej jak umiałem, udałem się do "jadalni", gdzie zjadłem jak należy. Kiedy wstałem od stołu, powędrowałem do pokoju, gdzie padłem na łóżko i zasnąłem głębokim snem. Jednak przed snem myślałem „ co będzie dalej?”.