poniedziałek, 25 maja 2015

Bez sumienia.

- Kolejny kolor to brązowy!- Carla wyszła na środek, podczas kiedy jej poprzedniczkę zbierano ze sceny by się nią odpowiednio zająć.
   Odwróciłem się w stronę nowego przeciwnika i otarłem szybko łzy. Starałem się uspokoić, ale moja aura nie znikała, to było dla mnie w tamtym momencie troszeczkę za dużo, zwłaszcza, że to nie była ble sobie osoba.
Z Carli wybuchła moc, po czym ruszyła na mnie z dużą prędkością. Dokładniej opisując to wyglądało jakby jechał sobie Aston Martin Lagonda, kurz leciał na wszystkie strony. Mnie jednak to nie zmyliło, stałem w miarę spokojny i cierpliwie czekałam parę sekund, po czym przeskoczyłem nad nią robiąc salto z epickim spokojem, a kiedy moje nogi były na wysokości jej głowy dostała z kopa tak mocno, że bałem się o jej czaszkę czy czasem nie pękła. Jednak gdy moje stopy dotknęły ziemi ona już stała za mną w pozycji do idealnego skręcenia mi karku. kiedy tylko jednak wykonała drgnięcie rąk, ja już trzymałem jej nadgarstki, a stopy spoczywały na jej cyckach, po czym z całej siły ciągnąłem za ręce. Jej wrzask był najgorszym jaki dotąd słyszałem, oczy otworzyła tak szeroko, że gałki oczne wyglądały jakby zaraz miały wypaść,a  do tego płynęły z nich łzy.  
- Przestań! Liderze! - rozpaczliwy krzyk Ami pozwolił mi na ostateczny atak.
   Kiedy wszyscy zwrócili wzrok na małolatę, która padała an ziemię prawie mdlejąc, ja szybko stanąłem na ziemi i przyciągnąłem Carlę do siebie, złapałem w ramiona i szepnąłem tak, ze nikt by mnie nie usłyszał nawet gdyby stał obok nas.
- Wydaj dźwięk jakbyś dostała w twarz i upadnij. - odepchnąłem ją od siebie.
   Wykonała posłusznie swoje zadanie i padła na ziemię, na szczęście wszyscy odwrócili wzrok dopiero po jej "uderzeniu". Dopiero teraz zobaczyłem, że Ami płacze i nie może się opanować. Zaczęła się zanosić i nie pozwalała nikomu do siebie podejść. Automatycznie uszyłem do niej.
- Ami uspokój się i spójrz na mnie. - uklęknąłem przy niej podnosząc jej podbródek.
- Nie, nie chcę! Chcecie mi ja zabrać! - łkała.
- Carli nic nie będzie, ręczę za to głową. - złapałem ją w ramiona, a ona powoli odzyskiwała kontrolę nad ciałem.
   Podczas kiedy ja zajmowałem się dziewoją w opałach Panna doskonała stała sparaliżowana i przestraszona. Żałosne dla mnie to wszystko było, chciała zostać Liderem nawet nie dając sobie rady z atakiem paniki swoich "wieśniaków".
   Kiedy dziewczynka zasnęła w moich ramionach, wszyscy usiedli w grupkach i albo czatowali przy pokonanych albo zażenowani i smutni siedzieli bez choćby jednego słówka. 
- Koniec na dzisiaj. - wziąłem śpiącą na ręce i ruszyłem do jej domku.
- Nie ma opcji! - ta mała gnida...
- Charlie. - powiedziałem grobowym głosem.
- Kilmian bierzesz Ami, Alen Carlę, a ja Anastasię, reszta za nami. - odparł miecznik.
- Oni maja zostać sami? - Alen burknął zniesmaczony.
- Jeśli nie chcesz zawisnąć na jakimś drągu to wykonuj moje prośby. - po tych słowach wszyscy się zawinęli.
   Zastanawiacie się teraz pewnie co z moja Aurą, otóż lśniła z każdą sekundą coraz bardziej, jednak teraz schowałem ją. Stanąłem w lekkim rozkroku, ręce zwisały swobodnie, klatka unosiła się w prawidłowym tempie, usta ułożyły się w nijaką kreskę, oczy zaszły mgłą zdesperowania i rozdrażnienia.
- Akceptuję to pochrzanione widowisko, akceptuje te chore zagrywki. Jednak jeżeli wejdziesz jeszcze raz w moją decyzję o zakończeniu walk, wejdziesz bez kolejki. Do tego wiem kto będzie pierwszym lecącym Ci na ratunek i będzie obserwować jak poniewieram twym ciałem, po czym okropnie poturbowaną dostarczę mu pod nogi i krzyknę nieprzyjemne słowa. - mówiłem te zdania melancholijnie, z rozwagą i z coraz większym podnieceniem.
- Nikt nie liczy się już z twoim zdaniem! - waleczne to mięso i kości.
- Jak widzisz robią to wszyscy i nikt nigdy nie powierzyłby tobie czyjegoś życia w rękach, jesteś nędzną istotą bez żadnej przyszłości. - me oczy płonęły.
- Zamknij się! - chyba trafiłem w ten punkt.

Odwróciłem się do połowy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz