poniedziałek, 23 marca 2015

Czas najwyższy....

Potknąłem się tak dziwnie, że zrobiłem fikołka i wstałem. Oszołomiony stałem jak wstałem i czekałem na śmiech towarzyszy, oczywiście po chwili go usłyszałem.
- Nie, no niezły popis Oli. - Charlie klepnął mnie w plecy.
- To było przypadkiem. - wydukałem.
Jak ja to zrobiłem? Do teraz nie wiem, a inni od tamtej pory mieli mnie za przygotowanego na wszelkie niepowodzenia.
Gdy śmiechy i moje oszołomienie odeszło znowu ruszyliśmy do dziewczyn, które miałem nadzieję siedzą grzecznie w jadalni. Nie myliłem się, ale każda jakoś tak w swoim świecie.
- Pokłóciłyście się? - zapytał Kilmian.
- Nie przyjaźnimy się to o co wam chodzi? - odparła Anastasia.
- Po kąpieli jakoś wyglądałyście inaczej. - mruknął Kilmian.
- Tss, dziewczyny tak mają. - odparła Aylin.
- Kumplują się jak my, tylko na swój sposób. - Usiadłem na krzesło w dość nie przyjemny dla oka sposób.
- Dobra, skoro jesteśmy po kąpieli to chyba czas ruszać dalej, nie? - Alen zwrócił mi na to niedyskretni uwagę.
- Ta. Chodźmy może pokombinować przy mapach, a dziewczyny zajmijcie się szukaniem roślin. - to miała być propozycja, ale zabrzmiało jak rozkaz.
- Jak tak bardzo chcecie się nas pozbyć. - mruknęła pod nosem Carla.
- Myśl co chcesz, ja nie będę przez to płakał. - westchnąłem i ruszyłem dupę w stronę miejsca gdzie znajdowały się skrawki mapy.
Chłopacy ruszyli ze mną.
- Nie przesadzasz Oli? - szepnął do mnie Charlie.
- Takie życie, nie będę się tłumaczyć z wyborów. - oświadczyłem mniej dyskretnie niż on.
Nastąpiła cisza i w niej trwaliśmy aż d wielkiej "biblioteki" map.
- Ogromne. - powiedzieli wszyscy równo.
- Tam są mapy.- poszedłem pierwszy by ich poprowadzić.
Po chwili staliśmy przed dużą ilością skrawków.
- Dobra bierzmy się do roboty. - Alen zakasał rękawy.
- No, czas wziąć się do roboty. - skomentowałem.
Wszyscy zaczęli ze sobą luźno współpracować i ogarniać jakoś mapy. Nie było to proste, bo w końcu tego było sporo, a nas niestety mało. Na szczęście to byliśmy bezpieczni, chociaż... Tu nic nie było tak pewne.
Mapa wydawała się nieco stara, a była w kolorach brązu, co tym bardziej utrudniało. Jej wielkość, czy kolory nie były jednak największa wadą... Najgorsze było to, że była w pewnych miejscach zjechana totalnie, albo jeszcze gorzej podarta! Weź tu człowieku czegoś szukaj!

czwartek, 19 marca 2015

K- Ą- P- I- E- L

- Oliver? - Aylin do mnie podeszła z dziewczynami.
- Hm? - wyrwany z myśli pewnie wyglądałem dość nieprzytomnie.
- Chcemy się wykąpać! - Ami nadęła policzki.
- Aaaa, tak. To chodźmy. - Wstałem i zaprowadziłem je nad wodę.
Oczywistym było, że pójdą pierwsze, a wszyscy chłopacy grzecznie poczekają. Zostawiłem je tam i wróciłem do jadalni gdzie libido sięgało sufitu.
- Idziemy? - zapytał Dastin.
- Zboczeńcy. Dupy na krzesełka i czekamy. - spływałem jak ślina po tym krześle, ale byłem padnięty.
Miałem wrażanie, ze zaraz przysnę, ale trzeba było pilnować tych tutaj, bo jeszcze by ich poniosło w złe zakamarki. Chociaż i tak pewnie tylko udawali takich zboczeńców, a  to, że libido im skakało nie miało dla nich zbyt wielkiego znaczenia. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony.
Nim się obejrzałem dziewczyny wróciły w świetnych nastrojach i dziwnym trafem wszystkim się dobrze gadało.
- Teraz wy. - mruknęła Carla.
Chyba wróciły już do siebie, bo każda z nich nagle zaczęła zachowywać się jak wcześniej. Czyli jedzenie i kąpiel = kochamy się, a normalne rozmowy itp. =  be yourself.
- Taaaa. Dobra idziemy Panowie. - wstałem.
Ruszyliśmy do wody gdzie unosiła się woń kwiatów i nagle zrozumieliśmy... Wszędzie kwiaty i ta woń, czyli co? Kobiecy zapach pozostanie na nas na pewno! Wszyscy równo westchnęliśmy, ale wpakowaliśmy się do wody i szybko obmyliśmy. Fakt zajęło nam to o wiele krócej niż dziewczynom, ale one były wypoczęte,a  my nadal padaliśmy na twarze.*Gdzie tu sprawiedliwość?!* - pomyślałem.
Szliśmy tak powoli gdy nagle...

wtorek, 17 marca 2015

Rozmyślanie.

Podałem jej dłoń i wstałem nieco na tchnięty.
- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się do niej.
Ruszyliśmy na Arenę ponownie, by zebrać wszystkich na posiłek. Później myślałem o kąpieli i zwiedzaniu miasta. Gdy tak szliśmy to Ami podskakiwała i gwizdała w rytm ptasich dziobów. Niewątpliwie miło się jej słuchało, ale co najważniejsze przekazywała tą dobrą energię i mi.
Kiedy wróciliśmy wszyscy byli jacyś tacy dziwni, w swoim świecie i smutni.
- Chodźcie jeść, wykąpiecie się jak odzyskacie siły. - na te słowa wszyscy spojrzeli weselej w moją stronę.
Wszyscy kołysząc się na boki poszliśmy do jadalni, gdzie czekała na nas uczta niczym z filmu. Wszyscy zajadali się ze smakiem i znowu było słychać szum wesołych pogadanek. Powoli przywiązywałem się do tych ludzi.
Każdy z nich był taki inny i taki ciepły w środku, ale to był dopiero początek naszych przygód, a co nas czekało... Tego nie był w stanie powiedzieć nikt. Ciekawiło mnie co nas z każdą chwilą zbliżało do siebie, być może nie zostaliśmy wybrani przypadkiem. Czyżby Mayu miała jakiś plan na nas? Tylko ona mogła pociągać mozolnie za sznurki i bawić się razem z nami. Ciekawe czy władała tym światem... Może była kukiełką w czyichś rękach. Ktoś tu miesza wszystkim w głowach, ale jednocześnie wiedziałem i wiem jedno: TO MIEJSCE MNIE URATOWAŁO.
Jaka przygoda będzie następna? Chyba coś dla nas mają już przygotowane...
- Oliver?

Charlie i jego perspektywa.

Gdy Oliver zniknął zostałem z resztą. Aylin była pełna energii przez pobudkę jaką zafundował jej mój kolega,a  reszta nie zmiennie w swoich myślach. Chęć wybudzenia ich z transu była silniejsza ode mnie, więc...
- Ej, głowy do góry! Damy radę, dowiemy się o co tu chodzi! - palnąłem.
- Ty lepiej siedź cicho. - warknęła Aylin.
- Przestań, co ty sobie... - zacząłem.
- Ona ma rację. Czym tu się cieszyć, kiedy wokół tyle niebezpieczeństw? Jesteśmy tylko w kupie, bo mamy większe szanse na przeżycie. Jak bym miał wybór to bym już dawno sobie poszedł. - Dastin patrzył na mnie spod czoła.
- Przesa... - znowu zacząłem.
- Nie przesadza.... - Scarlet wtrąciła swoje 2 słowa.
Co racja to racja, ale próbowałem ich jakoś wspomóc,a  nie jeszcze dowalić! Tylko pokazują swoją okropną stronę, ciekawe jak Oli to wszystko robi.
- A jednak wszyscy słuchacie się białowłosego chłopaka o, którym gówno wiecie! Hipokryci! - wydarłem się.
- A co ty wiesz o hipokryzji? - Anastasia w końcu otworzyła usta.
Wszyscy przeciwko mnie, chyba nikt mnie tu nie lubił.
- To, że macie obawy to nie znaczy żeby po nim skakać. - warknęła Carla.
- Nie potrzebuję wsparcia. - wymamrotałem.
- Właśnie widzę. - odparła ostrzej.
Wszyscy zamilkli, a po chwili pojawił się nasz "zbawiciel", którego polubiłem. Czyżby miał coś w sobie, co wszystkich uspokaja? Każdy się go słucha i tak dalej, wydaje się być też inteligentny. Ciekawe co siedzi w jego głowie.

poniedziałek, 16 marca 2015

Kto biega szybciej?

Ruszyłem z Ami do budynku, gdzie ewidentnie coś było.
- Uważaj na siebie. - powiedziałem za nim weszliśmy.
Kiwnęła głową i otworzyłem powoli drzwi. Naszym oczom ukazała się pięknie przystrojony i wysypany smacznymi potrawami stół. Woń tego wszystkiego unosiła się i kusiła Ami wydała z siebie radosny pisk i popędziła popatrzeć na zastawiony stół, a ja się bacznie rozglądałem. Nikogo nie było, cisza wokół nas. Nagle coś zamknęło drzwi za nami. Szybko wyleciałem jak wściekły i zobaczyłem jakiś cień w  lesie, no to w pościg! Ami chyba pomyślała o tym samym i również ruszyła w pościg.
Biegliśmy jak opętani,a  to coś popierdzielało 6 razy szybciej niż my! Nagle potknąłem się o coś, a dziewczyna pobiegła dalej.
Dopiero teraz zobaczyłem jaka Ami jest szybka i jak przeskakiwanie przez przeszkody idzie jej bez problemow. Jak na dziecko była niezwykle wysortowana i intuicyjna.
Wstałem jak najszybciej umiałem i znowu rzuciłem się w pościg, ale powoli mój limit serio wysiadał, bo ile można? Po chwili już padłem na ręce, bo nie miałem siły biec dalej.
Moja porażka była przesądzona już od początku, bo ta osoba przemieszczała się zbyt szybko, a ja już i tak dość się nabiegałem dzisiaj. Załamany we własnym świecie czekałem na Ami.
Po dłuższe chwili usłyszałam szybki bieg. Dziewczyna prawie by mnie ominęła, ale zatrzymała się w odpowiednim momencie, lawirując jakoś dzięki gałęziom.
- Tu jesteś! - krzyknęła radośnie.
- Jak z cieniem? - zapytałem zmęczony.
- Niestety uciekł, ale świetnie się bawiłam! Dziękuję Oliver! - Podała mi rękę.
Byłem zszokowany, mimo tego, ze nie złapała tego dziwadła to była wciąż szczęśliwa.

Spokojny to on nie jest.

Owy szum pochodził od pewnej rzeczki, która ku chwale Bogom była dość szeroka i niedaleko od miasta. Co to znaczy dla naszych uroczych dam z piekła rodem? Otóż  kąpiel w tym jakże uroczym i niewątpliwie bezpiecznym miejscu ( wielbienie sarkazmu..). Przykrość im jednak sprawi brak wszelkich balsamów, żeli, olejków i innych gówien, o których zawsze słyszałem po drodze do domu.  Szliśmy jednak dalej, bo nie był czasu na rozczulanie się nad tymi wszystkimi wspomnieniami i nad wodą.
Gdy w końcu doszliśmy do Areny, byliśmy niczym Panowie z kwiatami przepraszający swoje kobiety o zapomnianej rocznicy. U niektórych na buziach pojawiła się radość, u niektórych wredny uśmiech,a  u innych.. Aaa olać.
Walnąłem te ziła z Charliem i podeszliśmy do Aylin, a Alen sobie tam obok szeptał coś pod nosem. Sprawdziłem jej puls i oddech, wszystko w normie, także aż takich obaw nie miałem by szybko reagować. Sprawdziłem czy nie ma żadnych ran i tak dalej. No, ale jej nic nie było!
- Co za mała.... - wkurzyłem się i pstryknąłem ją mocno w policzek.
Ta d razu wstała i złapała się za niego i się prawie poryczała z bólu.
- Co wy robicie! - wydarła się.
- MY?! TO TY TU UDAJESZ POKRZYWDZONĄ! - wydarłem się niczym w tych wszystkich bajkach.
No toż co za babsko, jej facet dostaje świra, inni siedzą i jej pilnują, ja z Charliem zbieramy zioła,a  ona SE ŚPI i jeszcze problemy.
Wstałem i kopnąłem Alena prosto w plechy, tak że wszyscy na mnie spojrzeli.
- Ty zamiast jej pomóc to odwalasz! Jej nic nie jest! Powinieneś ją bronić, a nie zachowywać się jak jakiś FRAJER! - co za dzień....
- Aylin? - zignorował mnie.
Walnąłem soczystego facepalma i rozejrzałem się później wokół siebie. Anastasia leżała pod drzewem, a na jej odzieniu była krew, więc jednak rana.
Powlokłem się do niej i przykucnąłem przykładając jej dłoń o czoła. Westchnąłem z ulgą, bo nie miała gorączki.
- Zdejmij kurtkę. - poprosiłem.
- Nie potrzebuję pomocy. - udawanie odważnej jej nie wychodzi.
- Zdejmij. - tym razem to był rozkaz.
Zdjęła, a ja rozdarłem koszulkę i zawiązałem jej kawałek tkaniny na ranie.
- Jesteśmy w ciężkich warunkach, więc może wdać się zakażenie. Następnym razem uważaj na siebie bardziej. - mam talent do pocieszania.
- Emmmm.... Oliver? - usłyszałem Ami.
- Tak? - odwróciłem do niej głowę.
- Co przynieśliście? - uśmiechnęła się radośnie.
- Zioła, może wymyślimy jakieś mieszanki czy coś. - wytłumaczyłem, a jej oczy zabłysły.
- Znam różne mieszanki lecznicze, aaaa i do kąpieli. Tylko wtedy trzeba też kwiatów. - skubana, niezła jest.
- Widzę mamy zielarkę.- pogłaskałem ją po głowie w geście gratulacyjnym.
Wstałem i usłyszałem dziwny szelest. Obejrzałem się za siebie, ale nikogo tam nie było, tylko stuknęły drzwi gdzieś w mieście strasznie głośno.
- Ami, chodź ze mną. - postanowiłem to zbadać.

niedziela, 15 marca 2015

Zmartwień i rozterek ciąg dalszy.

Znikałam za drzewami i coraz lepiej jej to szło, czyżby to jakaś sztuczka? Nie miało to dla mnie znaczenia, chociaż powoli znikała mi sprzed oczu.
Nagle zniknęła! Co? Zniknęła? Jak? Po prostu! Gdzie? W DUPIE CHYBA! Zacząłem się rozglądać jak nienormalny w biegu i tak potknąłem się o własne nogi lądując na własnym ryju! Przywaliłem tak mocno, że chyba nos złamałem normalnie. Wściekły walnąłem pięściami o miękkie podłoże i wydałem z siebie coś ala okrzyk. Oczywiście nie okrzyk zwycięstwa, a porażki.
Leżałem tak chwilę z głową wpakowaną w ziemię i próbowałem się uspokoić, bo nie mogłem przecież wrócić tak samo wściekły.
Gdy emocje opadły to wstałem przemęczony i ruszyłem po śladach do miasta. Ledwo co przeszedłem kilkanaście kroków i usłyszałem głos Charliego, czyżby się martwił?
- Oliver! Oliver! - wołał.
- Tu! - odkrzyknąłem, a ten zaczął biec w moją stronę.
- Co się stało? - przypatrzył mi się kiedy podszedł.
- Nie pytaj lepiej. W każdym razie nie złapałem tamtej dziewczyny. - spojrzałem w lewo, by nie patrzeć mu w oczy.
- Dobra, nie ważne to teraz. Aylin jest w złym stanie przez tego potwora, a Alen totalnie wpadł w swój świat. Chyba na prawdę jest do niej przywiązany emocjonalnie.- jeszcze mi tego brakowało.
- Są na Arenie? - zapytałem.
Chłopak przytaknął i obydwoje ruszyliśmy w tamtą stronę. 
Gdy szliśmy wycierałem buzie i otrzepywałem się trochę, co najwyraźniej bawiło Charliego. 
- Czego rżysz?  -zapytałem.
- Nic, nic. - uśmiechnął się.
- Właśnie, a jak stan innych? - o jejka chyba zaczynam być opiekuńczy, eghhh.
- Carla ma poranione nogi i dłonie, Kilmian jest cały, Ami nic nie jest tylko trochę zadrapań... Anastasia siedziała przy drzewie i trzymała się za rękę, więc chyba ma otwartą ranę, albo złamaną rękę .Scarlet i Dastin wyglądali dobrze, zostali przy Alenie i Aylin. - szybko streścił mi sytuację.
- Hmmm, rozumiem. Znasz się może na ziołach? - z serii męskie pytania.
- Trochę. Moi rodzice je hodowali. - wygraliśmy życie!
- To się rozglądaj i zbierajmy je na wszelki wypadek. - mruknąłem.
Trzeba się w końcu trochę po zastanawiać nad metodami uzdrowienia. No i gdy tak szliśmy zbierając te zioła to spostrzegłem świetną zwierzynę. Gdzieś przeleciał królik, to sarenka, to gdzieś w tle łosie. Ptaki ćwierkały i las żył. Także w razie braku jedzenia mieliśmy tu kuchnię niczym z jakiegoś programu kulinarnego. Nagle usłyszałem szum...

sobota, 14 marca 2015

Jam wściekły Pan.

- To będzie się powtarzać... - wyszeptała postać opierająca się o moje plecy.
Jej echo zahuczało w mojej głowie, a ciężar zniknął. Być może to była Mayu, ale wydawało mi się, że to nie był jej głos.
- Jakie to wszystko popieprzone! - wydarłem się jak głupi, czochrając przy tym włosy.
Nie miałem teraz zamiaru zwracać uwagi na to co myślą inni, ponieważ już mi się mieszało w tej głowie powoli. Wstałem szybko i energicznie pomknąłem do "jadalni" Skąd ta energia? Otóż jak ludzie są wściekli czy coś to z dupy biorą tą energię, tak samo się pojawia jak adrenalina.
Wszedłem do pomieszczenia, gdzie stała jakaś dziewczyna z talerzem. Jej przerażona twarz była świetna, po prostu miałem ochotę jej zrobić zdjęcie. Widać było, że nogi się pod nią uginały.
- No fajnie! A ty kto do k*rwy nędzy?! - wściekłem się kompletnie.
- J-J-Ja j-j-jestem... - jąkała się.
- No KTO!? - moja druga strona gdy jestem zły wychodziła.
Dziewczyna zaszlochała ze zdenerwowania, a w tym samym momencie wleciał Charlie.
- Oliver! Mamy... - zatkało go.
- No gadaj!!!!!! - wydarłem się.
- Ej, ej spokojnie. - Charlie starał się nas uspokoić.
Podszedł do dziewczyny i sprawdził co z nią, a ona nagle go odepchnęła i zaczęła uciekać, przy okazji zbiła naczynia. Cholerna niezdara! Rzuciłem się za nią w pościg.
Czemu wszystko tu jest takie dziwne? Czemu ja wszystko muszę załatwiać? Zaraz ta mała gnida dostanie heda w łeb jak się wkurzę!
Dziewczyna ewidentnie znała tą krainę,bo wiedziała jak biec i tak dalej, ale tylko się ze mną bawiła w tondorondo! Głupia, mnie zgubić chciała!

czwartek, 12 marca 2015

Walka? Nie, dziękuję.

Co zobaczyłem? Jakąś bestię, bo nie wiem jak to inaczej nazwać!
Było przymocowane do ziemi, miało rogi, ręce, tułów i twarz. Przypatrywał mi się z zaciekawienie, a reszta ostrożnie wstała i się oddaliła. Ja zachowywałem spokój, ale oczywiście serce mi nawalało jakbym przyjął 3 dawkę adrenaliny.
Potwór nagle się uśmiechnął i oddalił swój pysk, by po chwili władować w moją stronę swoje łapska, szczypce, czy co on tam miał. Na co Charlie zareagował bez mojej prośby i uciął mu jedną łapę, a ja zablokowałem drugą. Środek walki i nagle obudziła się Aylin, która głośno krzyknęła i zdenerwowała to monstrum. Ziemia się zatrzęsła i nagle złapał dziewczynę. Alen wyjął nerwowo broń i zaczął strzelać. Wszyscy zrozumieli, że trzeba się ukryć albo zwiewać.
Wstałem szybko i zaatakowałem razem z Charilie, który atakował tylko mieczem,a  ja tylko i wyłącznie swoją siłą. Obok mnie znalazła się Carla, która zadawała równie mocne ciosy co ja. Atakowałem wszystkimi technikami jakie przychodziły mi do głowy. Boks i inne takie, a to coś nawet nie raczyło tego odczuć. Szał kompletny! Oczy zaszły mi mgłą, przez co atakowałem jeszcze szybciej i mocniej niż kiedykolwiek, jednak to wciąż było za mało!
Nie wiedziałem co z resztą, ale słyszałem wieczne krzyki i wrzaski. To monstrum nie chciało się poddać! Carla padła w końcu na ziemię, a Charlie ledwo się trzymał, jak i ja.
- Oliver! Wymyśl coś! - wrzasnął, jakbym to ja tu wydawał rozkazy!
- Alen! - wrzasnąłem i odwróciłem się do chłopaka, który padł an ziemię przerażony i nie mógł się pozbierać.
- Nie możliwe! Nie możliwe! - darł się na cały głos.
- Kilmian! Ogarnij go i podaj mi broń! - pogoniłem chłopaka.
Szybko wykonał to co mu kazałem,a  przyznam, ze biega wręcz szybciej niż ja!
Wycelowałem broń w głowę bestii, ale ona za bardzo się ruszała. Trzeba pobawić się w typowe zagranie od tyłu, bo snajperki to ja tu nie mam.
- Dastin, Charlie zajmijcie go jakoś! - krzyknąłem i obiegłem wroga.
Stanąłem za nim, wyciągnąłem ręce, ustawiłem się odpowiednio i pociągnąłem za spust. W tym momencie czułem przypływające emocje, bo nie wiedziałem czy kula trafi go w ten zakuty łeb! Potwór dostał, ale co mi po tym, jak uszkodzenia były tak małe! Kretyn ze mnie to nie snajperka i nie film! Powtórka, tym razem wystrzeliłem 2 kule i miałem nadzieje, że to coś padnie.
Ku chwale Bogom padło! Teraz tylko szlag mnie trafił, bo padłem na kolana i dyszałem jak opętany. Reszta podobnie, chociaż ich nie widziałem t słyszałem jak niektórzy głośno sapią i dyszą.
Podniosłem w końcu łeb i zauważyłem jakie rany odnieśli inni. Nie wiarygodne wręcz jak to coś nas załatwiło.
Oszołomiony wytrzeszczałem oczy, kiedy poczułem, że ktoś się opiera o moje plecy. Jednak wszystkich miałem na oku, więc kto...
_________________________________________________________________________________
Jak wygląda potwór? Zapraszam do zakładki Potwory ^^.

środa, 11 marca 2015

I co? I nic.

- Nazywam się Alen, chronię Aylin i pragnę spełnić jej marzenie. Mój kolor to czarny,a  o dziewczynie nic nie wiem. - to zagadka nieprzemyślanego strzału została wyjaśniona.
Czas na naszą kruszynę, o niej w sumie każdy chciał się jak najwięcej dowiedzieć. Podstawowe pytania jakie mi się nasunęły na myśl nie były związane z jej imieniem, czy tym o czym mówiłem ja i reszta. Były to jednak dość egoistyczne pytania.
*

  • Kim jesteś?
  • Co się stało?
  • Czym jesteś pokryta?
  • Jesteś na pewno człowiekiem?* - te właśnie pytania męczyły moją i tak zdezorientowaną osobę.
- Nazywam się Scarlet. Mój kolor to biały, a Mayu... Ona wydaje się dobra, czuje tak jak ludzie i martwi się jak oni. Nie do końca wiem skąd pochodzę, jednak lekarze mówili mi od małego, że jesteśmy na Grenlandii.- mówiła łagodnie, ale wyczuwałem, że się nieco boi.
W sumie jej wypowiedź nic nie wniosła nowego, poza tym, że Mayu ma odruchy ludzkie.
*Kim, czym jest Mayu i reszta tutaj zgromadzonych nie wiem...* - starałem się znaleźć jakiś trop.
- Dastin z Japonii. Kolor to szary.O tej świetlistej postaci również nic nie wiem, jednak jej słowa musiały coś znaczyć. Gdy dostałem się do tej jasnej przestrzeni powiedziała "Spokojnie. Nic Ci tu nie grozi, do tamtego świata też już nie wrócisz. Czeka Cię nowy." - w końcu coś!
- Niestety nie pocieszę was, ponieważ nie jesteśmy w stanie wrócić do naszego świata i jesteśmy uwięzieni w tym. Nie wiem jakie pułapki na nas tu czekają, ani kto nam gotuje. Jednak powinniśmy trzymać się razem w grupie. - noooo to ich podniosłem na duchu!- Może powinniśmy powiedzieć coś o swojej przeszłości i znajdą się tam jakieś odpowiedzi? - propozycja Kilmiana była kusząca.
- Wybacz, ale nie jestem pewien czy każdy dał by radę.Nie darzymy się sporym zaufaniem, a to kluczowe w takich momentach jak rozmowa o przeszłości. - szybko oddaliłem pomysł chłopaka.
Nagle oczy osób na przeciwko mnie zaszły zdziwieniem i przerażeniem, a ja... Ja odwróciłem się powoli i  zobaczyłem coś co sparaliżowało mnie od szyi w dół.

poniedziałek, 9 marca 2015

Co wiemy? - Składanie faktów.

Rano obudziło mnie energiczne pukanie do drzwi. Oczywiście moich drzwi.
Wstałem nieco zaspany, odsunąłem jakąś szafkę, czy co to tam było i otwieram, a tam Charlie.
- Wszyscy już wstali, nawet nasza tajemnicza postać. - uśmiechnął się radośnie, podczas kiedy ja mordowałem go wzrokiem.
- Taaaa. Daj mi moment. - trzasnąłem mu drzwiami przed nosem.
Powlokłem się do łazienki i delikatnie zacząłem walić się w policzki, by coś mnie w końcu ocuciło. Następnie szybko ułożyłem moje włosy i ubrałem się we wczorajsze ciuchy. Wyszedłem przed dom,a  Charlie skomentował mój wygląd.
- Wyglądasz jak wystylizowany truposz. - zaśmiał się.
- Widzisz, to znaczy, że nawet truposz może być sexowny. - odparłem.
Skierowaliśmy się do sali/domu gdzie ostatniego wieczora jedliśmy kolację. oczywiście śniadanie z dupy, a wszyscy przy nim biesiadują.
- Niech zgadnę... - westchnąłem. - śniadanie było tu już wcześniej? - przeczesałem zirytowany włosy.
- Dokładnie,a  teraz chodź i nie odwalaj. - klepnął mnie w plecy.
Usiedliśmy do stołu i jedliśmy, oczywiście ani chwili spokoju, bo ktoś darł mordę, ktoś się śmiał niczym prosie, a ktoś inny bawił jedzeniem.
Po zakończeniu posiłku skierowaliśmy się na "Arenę", bo tak nazwałem miejsce,w  którym wszyscy się obudzili. Usiedliśmy w okręgu, a że mnie tutaj traktowali jak jakiegoś wodza, no to ja zacząłem "przemowę".
- Zacznijmy od początku. Jestem Oliver, kolor czerwony, pochodzę z USA. Znalazłem się tu przez "światło". Tak jak wszyscy spotkałem Mayu i nic o niej nie wiem. Byłem tu pierwszy i znalazłem mapy, prawdopodobnie tego terenu. Nie wiem w jakim to języku się posługujemy, ale prawdopodobnie ktoś nas tu zesłał nie bez powodu i chciał byśmy się rozumieli. To na tyle z mojej strony, niech każdy się podobnie przedstawi po kolei. - zakończyłem swój monolog.
- Jestem Charlie. Przyzwyczajcie się do miecza u mojego boku, ponieważ to trenowałem do póki się tu nie znalazłem.Mój kolor to różowy i pochodzę z Rosji. Tak samo jak Oliver trafiłem tu przez światło i spotkałem ową dziewczynę. - zakończył.
- Anastasia, kolor: jasny fiolet, kraj: Turcja. Nie wiem nic o Mayu, ani o światełku. - krótko, zwięźle i an temat.
- Nazywam się Kilmian, ale nie jestem kimś z jakiejś subkultury, po prostu taki mam styl. Mayu nadała mi kolor żółty. Również nic o niej nie wiem Pochodzę z Kolumbii. - nasz przyszły psycholog zakończył dość szybko swoja wypowiedź.
- Jestem Ami. To, że jestem mała to nie znaczy, że nie umiem komuś zrobić krzywdy, także mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie osądzał po tym. Mój kolor to niebieski, jak ten tatuaż.- wskazała łzę na swoim ramieniu. Pochodzę z Syrii, a o Mayu wiem tylko tyle, że jest dziwna. - wytknęła język.
- Carla. Brązowy. Meksyk.  Nic nie wiem. - wypowiedź krótsza niż Anastasi!
- Aylin, jestem chora, więc mogę tu nie pobalować za długo. - dziewczyna uśmiechnęła się z nutką smutku.- Nie nadano mi koloru, więc mam wrażenie, że jestem tu całkowicie przypadkiem. Pochodzę z Kanady, poza tym gram w kosza.
Teraz już wiem skąd Aylin wiedziała coś o kitlu i o badaniach. Z tego co widzę, wokół mnie siedzą ludzie po przejściach. Być może to była jakaś wskazówka, ale nie przywiązywałem do tego faktu jakiejś większej wagi.

piątek, 6 marca 2015

W końcu wszyscy są!

Spojrzałem na dziewczynę pytająco, ponieważ po jej słowach wsparcia wnioskowałem, że wie co się przydarzyło ów dziewczynie w moich dłoniach. Kiwnęła tylko głową bym odszedł z nią na bok.
Przekazałem biedaczkę Charliemu i oddaliłem się z dziewczyną, ale nadal czułem wzrok jej rycerza na sobie.
- Dziewczyna musiała przeżyć coś okropnego w szpitalu, z  tego co po niej widać to eksperymentowali na niej. - wytłumaczyła.
- Hmmm, a więc ludzie w kitlach to po prostu lekarze? - wolałem się upewnić.
- Tak, wydaje mi się, że ich się boi. - odparła.
- To raczej nie to, ale cenne wskazówki. - spojrzałem na tłumek ludzi, gdy przyszła znowu pewna ilość energii, teraz jednak czuć było coś innego.
Za mną leżał chłopak, ten za to był cały mokry i wyglądał na młodego chłopaka po przejściach.
- Kiliman, mógłbyś? - liczyłem na to, że on się lepiej dogada z chłopcem.
Po chwili nasz kolejny cud świata się ocknął i powitaliśmy go tym razem mniejszą grupką, b reszta tkwiła przy naszej ledwo żywej perełce.
- Kim jesteście? - zapytał zaspany.
- Powiedzmy, że będzie czas na poznanie się. - Kilmian się zaśmiał przyjaźnie.
- A gdzie tamta dziewczyna? - dopytywał dalej.
- Sami nie wiemy,w  każdym razie teraz musimy wiele sobie wyjaśnić, ale najpierw pomożemy komuś. Jak się nazywasz? - ma podejście chłopaczyna.
- Dastin. - popatrzył na mnie.
- Kilmian. - odparł.
No i pewne było już kto z kim się najbardziej zakumplował, od pierwszego wejrzenia.
Wróciliśmy do dziewczyny, która odpoczywała w ramionach chłopaka z mieczem.
- Co zrobimy? - zapytała Anastasia.
- Najpierw ona musi dojść do siebie, a dopiero wtedy pogadamy. - uznałem, przyglądając się ponuro dziewczynie.
Wszyscy przytaknęli, no ale co w takim układzie robimy, zaraz wieczór!
- Dobra, ponieważ nie słychać żadnego gwaru z miasta to oznacza, ze nie ma tu ludzi. Zjemy coś i pójdziemy spać w domach obok siebie. - oznajmiłem
- Chwila,a  czemu to on o wszystkim decyduje? - wtrącił się Dastin.
- Byłem tu pierwszy, jak Ci się coś nie podoba to sam planuj. - uśmiechnąłem się wrednie.
Widać było, że go lekko wkurzyłem, ale nie zamierzałem nikogo oszukiwać, że jestem jakiś milutki. Charlie wziął dziewczynę i ruszyliśmy do miasta w zwartej grupie. Nieznajomą położyliśmy do łóżka, a sami poszliśmy w miejsce gdzie moim zdaniem jest coś niczym miejsce przesiadek. Po wejściu tam cała kolacja była gotowe! Tylko ja, Anastasia i Charlie byliśmy w szoku,a  reszta od razu zasiadła do posiłku.
- Coś mi tu nie pasuje. - szepnął do mnie chłopak z mieczem, a Anastasia tylko spojrzała na mnie i już wiedziałem co ma na myśli.
Mimo podejrzeń zasiedliśmy do stołu i jedliśmy... W ciszy... Nikt nie wiedział o czym by tu porozmawiać.
- Jest tu jakaś łazienka? - Ami uśmiechnęła się wcinając sznytkę chleba z dodatkami.
- Słyszałem jakiś strumień wody, nie wiem jednak czy jest tu coś takiego. - odparłem przyglądając się swojemu kubkowi.
- Czyli będziemy się kąpać razem? - wszystkim polepszył się humor i zaczęli się śmiać.
- Myślę, że wymyślimy inne rozwiązanie. - uśmiechnęła się nasza specjalistka od lekarzy.
Później rozmowa się kleiła jakoś i każdy o czymś tam gadał, nawet ja o dziwo. Chociaż Anastasia wydawała się oddalona, ale również rozmawiała.
Po posiłku poszliśmy spać, oczywiście każdy zajął jakiś dm i wszystkie blisko siebie. Nie wiedzieliśmy czego można się tu spodziewać, także barykada i czujność bardzo wymagana. Oczywiście nie poszliśmy się myć, bo nie było czasu na coś takiego, rano poszukamy jakiegoś strumienia czy czegoś.
Wszedłem do pomieszczenia gdzie znajdowało się moje łóżko i zdjąłem koszulkę, buty, skarpety i spodnie.
*Męczący dzień.*- prychnąłem w myślach.

niedziela, 1 marca 2015

Ataki smutku, paniki, złości.... A gdzie w tym wszystkim radość?

Gdzieś za nami pojawił się jakiś chłopak, trochę inny od wszystkich, głównie przez strój. Jednak patrząc na to jak ubrany jest Charlie  oraz to, że popierdziela z mieczem to już nic mnie nie zdziwi. Patrzyliśmy na niego zaciekawieni, mając nadzieję, że to nie jest jakiś świr.
Nagle wstał i na nas spojrzał z lekkim zdenerwowaniem, widać było, że był zastraszany.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobimy. Jestem Oliver, to jest Charlie, a  ta dziewczyna to Anastasia. - powiedziałem za nim odezwał się Charlie.
- Jestem Kilmian. Wy trafiliście też tu przez Mayu? - przez kogo?!
- Chodzi Ci o tą świetlistą postać? - zapytał zainteresowany Charlie.
- Tak, ale nic więcej o niej nie wiem. W połowie pytania zasnąłem. - ten to przynajmniej dawał proste pytania i odpowiedzi, plus jeszcze nas w czymś upewniał!
- Też zasnąłem, ale ona szybciej powiedziała, że jestem kolorem czerwonym. - dopowiedziałem coś od siebie.
- U mnie to samo co u Olivera. - mruknął Charlie.
- U mnie też. - dziewczyna wydawała się zainteresowana, podczas gdy różowy postanowił odlecieć w krainę przemyśleń.
- Jesteśmy tu sami? - zapytał chłopak.
- Ta. Rozglądałem się już po mieście. Znalazłem tylko mapy. - odpowiedziałem szybko.
- My nie jesteśmy z  tego samego kraju? - zapytał jakby coś wiedział.
- Co? - zaplątałem się.
- Każdy ma trochę inny akcent, więc pomyślałem, że każdy jest z innych miejsc. - wytłumaczył.
- Tak, już o tym rozmawialiśmy. - odparłem.
- Czyli? - nie odpowiedziałem mu zbyt dokładnie.
- Poczekajmy chwilę i ustalimy fakty jak już będziemy pewni, że nikt więcej się nie pojawi, bo gadanie wciąż o tym samym doprowadzi nas do złości. - to chyba był najlepszy plan.
- W sumie racja. - odparł chłopak.
Usiedliśmy wszyscy i czekaliśmy. Tym razem energia była silniejsza, jakby więcej osób? Odwróciliśmy się wszyscy jednocześnie, a tam leżały dwie dziewczyny. Jedna dość młoda, a druga cała mokra i w błocie. Młoda ocknęła się najszybciej i patrzyła na nas jakbyśmy byli z innej planety.
- Kim jesteście? - usiadła w siadzie skrzyżnym.
- Jestem Oliver, to Charlie, Anastasia i Kilmian. - o dziwo pamiętam ich imiona.
- Ami. O co tu chodzi? - dalsze pytania.
- Jak pojawi się więcej osób to wszystko sobie wyjaśnimy. - westchnąłem i zauważyłem, że druga dziewczyna nie śpi.
- Jestem Carla. - mruknęła dość nieśmiało.
- Chodźcie do nas, podejrzewam, że to jeszcze nie wszyscy. - machnąłem ręką.
- Z jakiej racji mamy wam ufać? - zapytała Carla.
- Charlie nie ma wyjętego miecza, więc czego się obawiasz? - pierwsza osoba wykazująca jakieś protesty, a ja już reaguje znudzeniem.
Dziewczyny przysiadły się do nas bez słowa i od razu poczuliśmy przypływ energii. Coraz szybciej przybywali, czyżby Mayu się śpieszyła...
Tym razem chłopak i dziewczyna. Teraz wyliczanka, kto pierwszy wstanie. O dziwo dziewczyna.
- Co.. Co tu się dzieje?! Czemu on jest nieprzytomny?! - dziewczyna podleciała do niego i patrzyła na nas jakbyśmy byli czemuś winni.
- Uspokój się. wiemy tyle co ty. - powiedział zirytowany Charlie.
- Jasne! Pewnie kłamiecie! - krzyczała i szturchała chłopaka.
- Zaczekaj. Nie osądzaj nas. Wszyscy tu trafiliśmy tak samo i czuliśmy to samo co ty. Nikt wam nie chce zrobić krzywdy. - Kilmian próbował załagodzić sprawę, a nie powiem dobrze mu to szło, bo dziewczyna lekko się uspokoiła.
- Takie dziwadła na pewno coś kręcą! - nagle wkurzyła się jeszcze bardziej.
- Dziwadła? - Carla wstała pełna złości
- Carla uspokój się. Ona nie wie co się dzieje. - Ami próbowała uspokoić Carlę, ale jej to nie poszło.
Dziewczyna podbiegła do świeżynki w naszym pięknym raju i podniosła ja za szmaty.
-Puszczaj! - wyrywała się
Wszyscy postanowili postąpić jak ja, czyli się nie wtrącać.
- Zamknij mordę!- rzuciła nią jak szmacianą laleczką.
Nagle obudził się chłopak i chwycił za jakiś pistolet, wycelował i kula poleciała wprost na Carlę. W tym momencie Ami wytrysnęła za dziewczynę i przecięła kulę na pół, a Charlie podstawił miecz pod gardło chłopaka. Wstałem mozolnie.
- Widzisz do czego doprowadziła twoja panika? - zmierzyłem przerażoną dziewczynę. - Twoja lekkomyślność za to doprowadziłaby do śmierci dwóch osób. - warknąłem do chłopaka.
- Krzywdziliście ją! - chłopak się rzucał.
- Doprawdy? To twoja dziewczyna darła się na pół lasu, że jesteśmy dziwadłami i coś Tobie zrobiliśmy. -  a tak ładnie nam szło z innymi.
- Ja... Przepraszam za nią. - chłopak pościł broń, a Charlie schował miecz.
- Nie znam tych ludzi ani trochę. Ty przynajmniej znasz ją, a my tu nikogo. Jednak nikt się nie atakował, więc raczcie usiąść na dupskach i nikogo nie atakować. - usiadłem obok reszty i wszyscy razem usiedliśmy czekając na resztę.
Emocje nie zdążyły opaść i już nowa osoba. Tylko ta wyglądała jeszcze gorzej niż Carla. Od razu do niej podbiegłem i wziąłem w ramiona. Miała doczepione jakieś kryształy do siebie, wyglądała jakby przeszła coś ciężkiego. Sprawdziłem jej czynności życiowe i wszystko niby  w porządku, ale była okropnie zziębnięta.
Otworzyła powoli oczy, nie wyglądała na szczęście na przestraszoną. Reszta stała wokół mnie i przyglądała się.
- Wszystko dobrze? - powiedziałem nerwowo.
- Nie masz kitla... - wyszeptała i wtuliła się we mnie.
- Ona... - dziewczyna, która wcześniej oskarżała nas o nie wiadomo co zatrzęsła się.
Jej kolega spojrzał się na nią ze smutkiem, chyba wiedzieli o co chodzi dziewczynie, którą trzymałem w objęciach.
- Już wszystko dobrze. Nic Ci nie grozi. - podeszła do nowej i pogłaskała ją po głowie.