czwartek, 26 lutego 2015

Witamy w nowym świecie.

Nagle poczułem przypływ dziwnej energii. Ruszyłem w jej kierunku i natknąłem się tam na kogoś śpiącego. Nie wyglądał na kogoś bezbronnego, a zatem mogłem przyszykować się do niemiłego powitania. Nagle zaczął się budzić, a ja odszedłem parę kroków.
Otworzył mozolnie czy i usiadł. Po chwili spojrzał an mnie, a nie był t wzrok "zaraz Cie zabiję", ani "o, bądźmy przyjaciółmi".
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Charlie, a ty? - zaczął mi się przyglądać.
- Oliver. Skąd się tu wziąłeś? - dalsze pytania.
- I tak mi pewnie nie uwierzysz. - uśmiechnął się.
- Więc ty też natknąłeś się an to światło. - stwierdziłem.
Chłopak spoważniał i teraz patrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Ty tak samo? - mruknął.
- Dokładnie. Wydaje mi się, że nikogo tu nie ma. Miasto jednak wygląda jakby tętnił życiem jeszcze dzisiaj.- zacząłem przechodzić d konkretów.
- Sprawdziłeś je już? - zdziwił się.
- Taaa, przybyłem tu trochę szybciej. Zastanawiam się co tu robimy. - rozglądałem się za kolejnymi osobami.
- Jakim jesteś kolorem? - wyskoczył ni stąd ni z owąd z takim pytaniem.
- Czerwony. - odparłem.
- Różowy. Może taka powinniśmy się do siebie zwracać? - zaproponował.
- Nie wydaje mi się. Te kolory mogą oznaczać coś innego.- wcześniej nawet nad tym nie myślałem...
- Też jesteś z Rosji? - znowu dziwne pytanie, ale...
- Nie... Jestem z USA. - tylko w jaki sposób my się dogadujemy, przecież ja nie znam rosyjskiego!
- To skąd znasz mój język? O ile mi wiadomo to się tam go nie uczycie.
- Nie znam.... Poza tym nie mówimy też po angielsku... Wsłuchaj się w to co mówię. Przecież to nie jest żaden ze znanych nam języków.-  jeny ja wcześniej tego nie zauważyłem nawet!.
- Chyba masz rację.... - chłopak w końcu wstał i znowu przypływ energia, a  za nim leżała kolejna osoba.
- Ktoś nowy. - spojrzałem.
- Dziewczyna, więc powinna być miła. - odparł i chciał do niej podejść.
- Albo przestraszona. - zatrzymałem g tym stwierdzeniem.
- Cóż, to może poczekajmy aż się obudzi.- zaproponował.
- Nie mamy innego wyboru. - prychnąłem.
Dziewczyna nagle się budziła i nie wyglądała na przestraszoną, ale także nie na przyjazną.
- Kim jesteście? - wstała i przygotowała się do walki.
- Po pierwsze uspokój się. Po drugie, wyobraź sobie, że wiemy nie wiele więcej niż ty. Po trzecie powinniśmy współpracować.- no i schrzanił.
- Jestem Oliver, a to Charlie. Dostaliśmy się tu w ten sam sposób co ty, ale nie wiele wiemy o tym miejscu. - spróbowałem załagodzić ten konflikt.
- Anastasia. - opuściła gardę.
- Dobrze. To teraz mam parę pytań. Podejrzewam, że spotkałaś dziewczynkę. Jaki nadała Ci kolor? - zapytałem.
- Jasny fiolet. - odparła.
- Dobrze. Ja dostałem czerwony, a Charlie różowy. - składałem wszystko jakoś do kupy.
- Skąd jesteście? Chodzi mi o kraj. - ta szybciej na to wpadła.
- Ja z USA, a on z Rosji. Pewnie teraz zastanawiasz się jakim cudem znamy twój język i tak dalej. Jednak rozmawiamy w innym języku, który nawet nie wiadomo skąd znamy. - od razu wytłumaczyłem, bo po co się babrać.
- Ja jestem z Turcji. Jest tu ktoś jeszcze? - rozglądała się.
- Szczerze to cholera wie. - wtrącił się Charlie.
- Zastanawia mnie czemu akurat my tu trafiliśmy... - jak zwykle pytanie z dupy.
- Może coś nas łączy. - powiedziała dziewczyna.
- Ta chyba umiejętności walki. - mruknął chłopak.
- To raczej nie to. - zgadywałem.
- Znowu gadasz jakbyś wiedział. - Charlie się lekko wkurzył.
- On i tak pewnie nic nie wie. Byliście w mieście, może tam ktoś jest? - jednak dziewczyny są mądre.
- Byłem. Nikogo tam nie ma.- powiedziałem bez wahania.
Znowu przypływ energii....

środa, 25 lutego 2015

Nowy świat. 9/9 FINISH

Moje czy wariowały ze wściekłości gdy patrzyłem na opadającą ofiarę. Przed chwilą ten trup powiedział mi coś an o nigdy bym nie wpadł.
- Nadal, nie jest za późno... - wycharczał ostatkiem sił.
Wyprostowałem się patrząc na jego zwłoki. Odwróciłem się gwałtownie i ruszyłem do parku, który o dziwo mnie uspokajał po walkach.
Słowa mężczyzny, z którym walczyłem brzmiały "Ty przecież nie szukasz zwycięstwa.... Szukasz czegoś czego nie znajdziesz tutaj...". Dokładnie p tych słowach zrozumiałem czego mi potrzeba,a  siła pozwalała mi tylko przeżyć. To nie miejsce dla kogoś takiego jak ja. Nie ważne czy stanę się niepokonanym, czy też zostanę pokonany, bo to nigdy nie miało znaczenia.
Patrzyłem na wodę gdzie szukałem ukojenia. Teraz nie miałem wyboru i musiałem jakoś odejść, chociaż oczywistym było, że nikt nie będzie chciał bym odchodził, zwłaszcza kiedy pokonałem niby najsilniejszych.
- Przepraszam. - podbiegła do mnie jakaś dziewczyna,  dziwo się mnie nie bała.
- Hm? - spojrzałem an nią niby obojętnie.
- Wyglądasz na rannego. - spojrzała na moją dłoń, po, której ciekła krew.
- A. To nic. - mruknąłem.
Ona jednak złapała mnie za tą krwawiącą rękę i zaczęła opatrywać.
- Nic Ci nie będzie t tylko draśnięcie, ale dbaj o tą ranę i jej dopatruj by nie wdało się w to coś gorszego. - uśmiechnęła się do mnie.
- Heeeeeeeeeej! Idziemy! - krzyknęła jakaś dziewczyna.
- Już idę! - odkrzyknęła.- Musze już iść, ale mam nadzieję, że spotkam Cię ponownie. - uśmiechnęła się i odbiegła.
Znowu wróciłem do mojej tafli wody. Nagle coś rozbłysło pod wodą i to chyba była moja szansa na zmianę życia, chociaż nie wiedziałem co mnie tam czeka.
Wskoczyłem d wody i podpłynąłem do magicznego światełka. Za nim zacząłem się dusić przez brak powierza spróbowałem złapać światło, które owinęło mnie jakąś dziwną powłoką. Znalazłem się w jakiejś dziwnej przestrzeni.
- Spokojnie. Nic Ci tu nie grozi, do tamtego świata też już nie wrócisz. Czeka Cię nowy. - powiedziała jakaś dziewczyna.
- Kim ty jesteś? - zapytałem zdezorientowany.
- Mayu. Dastin będziesz kolorem szarym. - powiedziała spokojnie, a przy jej ostatnim słowie zrobiłem się okropnie senny i chociaż walczyłem jak mogłem by tylko nie zasnąć, to przegrałem tą bitwę.
_________________________________________________________________________________
Kolejne opowiadania będą przedstawiane raczej ze strony jednej postaci, chociaż czasem zdarzy się, że ktoś inny będzie oddzielony od grupy, wtedy będę pisać z kilku perspektyw :D.

Nowy świat. 8/9

♪ Migoczące drobinki białego śniegu
powolutku pokrywają całe miasto.
Dalej, chodźmy znaleźć melodię,
którą będziemy mogli razem zagrać.

Na nasze miasto spadł właśnie
ostatni śnieg tej zimy.
Wkrótce zasypie on nasze ślady stóp,
pozostawione na dróżce, którą szliśmy.♪ - nuciłam chodząc ledwo co, po zaśnieżonym lesie.
 Byłam zmęczona, od paru dni chodzę po tym lesie, jestem głodna i wycieńczona brakiem snu. Zimno na szczęście nie jest problemem, bo go nie czuję.  Jestem po wielu eksperymentach, które właśnie działy się niedaleko stąd, a ja uciekłam od tego wszystkiego. 
Nie poznałam nigdy moich rodziców... Od kiedy pamiętam siedzę tutaj i widuję tylko ludzi w białych kitlach. Ci ludzie nazywali się doktorami lub naukowcami i chociaż nie wiem co to znaczy to jedno było pewne... Krzywdzili mnie bez krzty zrozumienia. Nie raz płakałam przez ich badania, albo byłam cała okaleczona. Oni jednak tylko bezdusznie podchodzili i robili swoje. Jedna Pani była dla mnie miła, ale pewnego dnia...
~ - Wybacz, ale wiedziałaś, że nie można przywiązywać się emocjonalnie do niej. - powiedział jakiś lekarz.
- To tylko dziecko... Potrzebuje trochę miłości! - kobieta popłakała się.
Ja w tym momencie zorientowałam się, że też płaczę. Może nie tak jak ona, ale jednak.
- To już od dawna nie jest dziecko. To obiekt badań. - mruknął mężczyzna.
Kobieta uderzyła go mocno w twarz.
- Odejdę... Jednak nigdy nie waż się mówić o niej takich rzeczy. - pochyliła głowę i przez to wyglądała strasznie.~ Nie mogłam do niej nawet podbiec by się pożegnać, bo siedziałam uwięziona w pomieszczeniu, które nazywali "moim pokojem".
W pewnym momencie upadałam i poturlałam się kawałek, przy czym uderzyłam mocno o drzewo. Ostry ból przebiegł przez całe moje ciało, ale to nie było na tyle mocne bym choćby jęknęła z bólu. Doznawałam gorszego bólu...
Nagle coś mnie owinęło, coś białego. Nade mną przykucnęła jakaś postać, która wydawała się smutna. Dotknęła mnie delikatnie.
- Będziesz kolorem białym... Teraz pójdziesz spać,a ten ból odejdzie gdy się obudzisz. - powiedziała nieco weselej.
- Czy ty... Lubisz mnie? - zapytałam ledwo wymawiając słowa.
Dziewczynka tylko uśmiechnęła się do mnie, a ja w tym momencie zamknęłam zmęczone oczy.
_________________________________________________________________________________
Fragment piosenki wzięłam z bloga: http://voca-latte.blogspot.com. Zachęcam do odwiedzania go :D.
Ostatnie opowiadanie z serii "Nowego świata" dodam wieczorem :D.

wtorek, 24 lutego 2015

Nowy świat. 7/9

*Szybko! Dasz radę! Wymijamy iiii dwu takt... TAK!*- trafiłam do kosza.
Dziewczyny z zespołu podbiegły do mnie prze szczęśliwe, dzięki temu trafieniu wygrałyśmy mecz. Ja jednak zamiast cieszyć się skaczącymi wokół ludźmi spojrzałam na rodziców, lekarza i... NIEGO. Tylko on nie miał miny, która mówi "wszystko okej?". Przez moją chorobę nie mogę normalnie funkcjonować, moja pasja... Nie. Moje życie i pragnienia odchodzą na dalszy plan. Lekarze przewidują, że w przyszłości zostanę rośliną. Niby szukają lekarstwa, ale to chyba za mało... Bronią mi grania, a to jedyne co mnie cieszy. On to wie, więc stara się mnie wspierać w tym wszystkim i nie pozwala mną pomiatać. Rodzice go nie znoszą,lekarze są dla niego złośliwi, ale on nie odchodzi... Nie rezygnuje.
Wszyscy po chwili zaczęli się kierować do mnie, jednak ja podbiegłam właśnie do mojego przyjaciela. Wskoczyłam na niego radośnie i przytuliłam mocno.
- Udało się! wygrałyśmy! - krzyczałam z radości.
Dopiero teraz usłyszałam radosne krzyki na sali oraz te mniej wesołe. Grała muzyka i wszyscy byli szczęśliwi.
- Wiem, gratuluję. Jesteś najlepsza. - przytulił mnie równie mocno i wyszeptał miłe słowa.
- Jesteś ze mnie dumny, prawda? - to było niby pytanie retoryczne, ale chciałam od niego to usłyszeć.
- Ja? Ja jestem niesamowicie dumny.- jego słowa sprawiały, że miałam ochotę krzyczeć z radości.
- Kochanie... - usłyszałam głos matki, który mnie przytłoczył.
- Lekarz musi Cię teraz zbadać, później pójdziesz na imprezę. - mruknął tata.
Przytuliłam chłopaka jeszcze mocniej... Nie chciałam iść z nimi, chciałam zostać z nim i iść z resztą od razu.
- Zajmę Ci miejsce, teraz nie zamartwiaj ich dalej. - pocieszył mnie właśnie ON.
Zeszłam z niego i smutno spojrzałam w jego oczy, wiedział dokładnie o co chodzi. Odwróciłam się i poszłam z rodziną oraz lekarzem.
Po jakichś 10 minutach siedziałam już w szpitalu. Badali mnie od stóp do głowy. Wszyscy wprowadzali nerwowy i smutny nastrój... W taki dzień, przy takiej okazji... Oni zawsze wszystko niszczą.
- Wygrałam. - spojrzałam na rodziców.
- Tak kochanie wiemy, ale teraz proszę Cię... Siedź grzecznie. - powiedziała mama.
Zwiesiłam głowę, a po policzkach pociekły mi łzy.
- Coś Cię boli? - Zapytał lekarz.
- Kochanie, boli? - tata wstał oszołomiony.
- N- Nienawidzę was! Nienawidzę was wszystkich! - wyrwałam wszystkie kabelki do mnie podłączone i za nim ktokolwiek zdążył zareagować, uciekłam.
Pobiegłam w miejsce gdzie wszyscy świętowali i byli szczęśliwi.
- Alen! - wbiegłam sapiąc.
- Aylin! Aylin! - wszyscy krzyknęli wesoło.- Gratulacje! - dodali p chwili.
Alen podbiegł do mnie zdziwiony.
- Miałaś przyjść później, do tego płakałaś i... biegłaś.... - martwił się o mnie, widziałam w jego oczach.
- Proszę... Bawmy się, nie rozmawiajmy o tym. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
Przytaknął i zaczęła się zabawa. Wszyscy śmiali się, gadali, gratulowali mi... Tego pragnęłam... Po chwili ktoś wpadł na pomysł by włączyć muzykę i zacząć tańczyć. Oczywiście zaczęła się zabawa. Ja jednak się oszczędzałam, a Alen pilnował tego jak nigdy.
Wszystko szło świetnie, gdy nagle...
- AYLIN! Dziecko! - rodzice wraz z całym zestawem medyków wpadli do miejsca gdzie byłam wraz z rówieśnikami.
Schowałam się za moim przyjacielem i chwyciłam go mocno za koszulkę. Wszyscy patrzyli,a  lekarz rzucił się w moją stronę.
- Odsuń się od niej! - wrzasnął.
- Alen... Alen zrób coś. - wyszlochałam.
- Miła niespodzianka! Rodzice i cała kwadra chcieli się do nas przyłączyć! Dobrze wiemy jak dbają o naszą liderkę, także... Myślicie, że mogą tu być z nami i jej pilnować? - uspokoił wszystkich.
Zapanowała znowu ta łagodna atmosfera.
- Zapraszamy. - powiedziała jakaś dziewczyna z zespołu.
Szybko się zmyliśmy, w jakieś ustronne miejsce.
- Aylin... - westchnął.
- Przepraszam... Ja ich nienawidzę, chcę stąd uciec i się wyleczyć, nie chcę być dłużej z nimi! - krzyknęłam rozpaczliwie.
- Ja... - poczułam coś dziwnego i on chyba to samo.
Za nami unosiło się światełko, spojrzeliśmy na siebie.
- Chcesz odejść? - zapytał chłopak.
- Tak... - wytarłam łzy.
Po tym obydwoje postaraliśmy złapać światełko. Otoczyły nas jego promienie i po chwili znajdowaliśmy się  w jakiejś białej otchłani. Pojawiła się również dziewczynka, która uśmiechała się do nas.
- Czarny. - wskazała na mojego cennego przyjaciela.
Obydwoje zaczęliśmy zamykać powieki, by ukoił nasze nerwy sen.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Nowy świat.6/9

Gałąź. Deszcz. Błoto. Szybkie temp. Strach. Ciemność. Grzmoty. Szybciej.... Szybciej.... Szybciej. Szybciej! SZYBCIEJ!
Uciekałam jak najszybciej . Właśnie postawiłam moje życie na szali. Miałam się nie wydawać, ale wyszło jak wyszło. Potem tylko szybko wybiegłam z klasy, nie wiem co się działo dalej, ale to mnie nie obchodziło. Jeśli ojciec mnie znajdzie to mnie zabije bez mrugnięcia okiem. Przechodziły mnie ciarki na myśl tego, że własny ojciec by mnie załatwił. Teraz tylko zależało mi na tym by zwiać jak najdalej, bo policja zacznie działać szybko, chyba, że może przesadzam. Jednak lepiej myśleć o najgorszym. Poza tym nawet jeśli nie policja to ojciec. Nie wiem kto gorszy, bo w końcu i jedno i drugie złe. Musiałam więc gdzieś uciec, najlepiej zmienić tożsamość. Szkoda tylko, że jestem taka młoda.
* Moje życie jest takie trudne...* - westchnęłam.
Biegłam jednak dalej i nie zatrzymywałam się by odpocząć. Jeżeli ktoś mnie śledzi...
Drzewa kołysały się okropnie, przez siłę wiatru. Deszcz również dawał ostro popalić. Szczerze to nie widziałam za dużo przez właśnie warunki pogodowe. Potykałam się też co chwila, ale o dziwo nie przewróciłam się ani razu. Może to szczęście, albo zbliżający się pech, jednak nie mam wyboru. Teraz już wiem jak czują się przestępcy. Nie chciałabym się nigdy tak czuć. Moje życie było w końcu kiedyś normalne, matka odwodziła mnie od zgody by przyłączyć się do ojca. Jednak byłam młoda i głupia, nie wiedziałam na co się tak na prawdę narażam. Mój ojciec wiedział i chyba powinnam go teraz obwiniać i użalać się nad swoim losem. Jednak wiecie... To jest jak w filmach, emocje są tak silne i wytwarzająca się adrenalina daje kopa. Chcę tylko przeżyć i iść dalej na przód. Jeżeli przetrwam ten dzień, to może oznaczać tylko jedno... Już zawsze będę bezpieczna gdzieś z dala od ojca.
Nagle poczułam, że wiem dokąd biec. To był na prawdę dziwne uczucie, jednak nie bałam się już prawie w cale, tak jakbym znalazła już bezpieczną kryjówkę. Także biegłam już na ostatkach sił do tego punktu!
Światło. Dziewczyna. Jasność. Brązowy kolor. Senność.
_________________________________________________________________________________
Wybaczcie, że takie krótkie :(. Jednak dłuższe by nie pasowało :D.

niedziela, 22 lutego 2015

Nowy świat. 5/9

- Kyaaaaaa!!! Z Drogi, z drogi! - biegłam z koszem jabłek.
- Łapać ją! Złodziejka! Łapać! - krzyczał człowiek, któremu zabrałam jabłka.
- Hahahaha! Nie ładnie tak przezywać kogoś! - odwróciłam się do niego i wytknęłam język.
- Ty mała!!!!!! - Wydarł się.
Odwróciłam się i wbiegłam na jakiś powóz, po czym z niego na dach jakiegoś domu i tak przez nie biegłam. Nagle usłyszałam kogoś za mną.
- Znowu??? - syknęłam.
Dopędziłam i w pewnym momencie szybko się obróciłam i przystanęłam. Odłożyłam jabłka, a goniąca mnie postać chwyciła w dłonie miecze.
- Szykuj się! - Krzyknęłam wesoło i zaatakowałam.
Szybko przebierałam mieczami,a  postać starała się mi dorównać.
- Nie wiesz, że robisz źle?- zapytała mnie dziewczyna, z którą walczyłam.
- Ty nie wiesz jak skończysz jak nadal będziesz mnie śledziła. - Syknęłam jej d ucha, kiedy robiłam salto.
Wróg przystaną sparaliżowany.
- Hahaha, nadal nie zdajesz sobie sprawy z moich umiejętności! - krzyknęłam na odchodne.
Teraz biegłam do domu by odłożyć koszyk na miejsce. Po wejściu do domu zdjęłam maskę i czapkę raz odłożyłam koszyk.
- Jestem! - krzyknęłam.
- Co przyniosłaś? - zapytał tata.
- Koszyk jabłek. - powlokłam się do pokoju.
Szczerze jestem pełna energii, ale przede mną nauka. Później na grób i idę dalej na polowanie. Standardowo.
- Tylko jabłka? Miałaś przynieść też coś lepszego. - warknęła siostra.
- Jak Ci się nie podoba to rusz dupsko i sobie coś weź.- przewróciłam oczami.
Usiadłam do lekcji.
Szczerze wiedziałam, że kradzież jest zła, przez to nie wiele ludzi mnie lubi. Jestem wytykana palcami w  szkole, ale jakoś mnie to nie obchodzi, doskonale wiem, że nie mamy wyboru. Mieszkamy w jakimś rozpadającym się domku, nie stać nas na nic. Ciężko przeżyć nam kolejny dzień. Nikt oczywiście nie zdaje sobie sprawy z tego jak żyję, ale przecież trzeba wszystkich oceniać po wyglądzie. Jakie t wszystko jest irytujące, gdy wszyscy Cię oceniają na podstawie żadnej wiedzy na twój temat.
Mam mnóstwo życzeń tak szczerze, ale raczej nie chce już działać dla rodziców. Powinni sami już sobie radzić, a nie ciągle mnie wykorzystywać. Przez nich sporo straciłam, ale oni i tak myślą o tym, że za mało kradniemy. Mimo, że jesteśmy biedni to oni i tak wybrzydzają. Wkurza mnie też to, że wylegują się całe dnie w domu.
- Skończyłam! - krzyknęłam radośnie.
Zebrałam się znowu na dwór i wyszłam na grób. Robię to codziennie, nie zależnie od pogody i od  tego ile mam obowiązków. Mam nie daleko, także to też nie jest nie wiadomo jaki wysiłek.
Stanęłam nad jej nagrobkiem.
- Dzisiaj znowu spotkałam tą dziewczynę! Wyobraź sobie, że ją zamurowało gdy szepnęłam jej do ucha pewne słowa. To było nawet zabawne. Siostra jak zwykle czepiała się, że tak mało przyniosłam do domu. Ehhh, wkurza mnie! Lekcji też trochę było, ale wiesz... Ogarnęłam wszystko! Tak, tak, to dzięki Tobie tyle potrafię. - opowiadałam siedząc w siadzie skrzyżnym.
- Wiesz... Chciałabym byś była tu ze mną. - po policzkach popłynęły mi łzy, ale szybko je otarłam. - Wiem jednak, że mnie wspierasz! - nadal starałam się być pozytywna.
Wstałam i poczułam coś dziwnego, jakby przyciąganie, a gdy się odwróciłam zobaczyłam światełko. Szybko do niego podeszłam i mu się przyglądałam. Wiedziałam od razu, że to magia.
Odwróciłam się od światełka na chwilę.
- PA!!! - krzyknęłam wesoło i spróbowałam chwycić światełko.
To moja szansa...
Nagle znalazłam się w jakiejś dziwnej przestrzeni i zobaczyłam kogoś. Zatkało mnie na jej widok.
- Niebieski. - powiedziała wesoło.
Ja tylko byłam w stanie uśmiechnąć się promiennie i po chwili już wróciłam do świata snów.

Nowy świat. 4/9

Jak zwykle mozolnie szedłem do szkoły, gdzie nikt na mnie nie czekał... Czekała tylko nauka. Przyjaciół chciałem mieć o zawsze, ale jakoś nigdy nie było mi to dane. Jest to dla mnie przykre, ale jedyne co mogę mieć, to nadzieję... Zawsze powtarzam sobie to samo.
- Hej, ty! - krzyknął ktoś za mną.
Odwróciłem się spokojnie i dostałem pięścią w twarz. Upadłem na ziemię i spojrzałem na osobę, która to zrobiła.
- Wyglądasz jak kretyn! Zdejmij z siebie to coś! Myślisz, że ktoś Cię w czymś takim polubi?! - wykrzykiwał jakiś chłopak.
- Lubisz kogoś za wygląd? Jaki z Ciebie człowiek. - mruknąłem.
Mój oprawca zmieszał się i natychmiast odszedł ode mnie.
Niestety to była moja codzienność, nikt nigdy mnie nie słuchał... Od zawsze byłem sobą, bo tego mnie uczono, z czasem rodzice...
~ - Natychmiast przestań się wygłupiać! Zdejmuj to! Czemu nie możesz być jak normalne dzieci?! - matka się popłakała i uderzyła mnie w twarz.
- ZAWSZE MÓWIŁAŚ, ŻE TRZEBA BYĆ SOBĄ! KŁAMAŁAŚ?! - wrzasnąłem
- Synku to nie tak...- popłakała się jeszcze gorzej.
Wybiegłem...~
Tak kończyły się każde dyskusje na temat mojego wyglądu. Rodzice z czasem przestali chyba mnie kochać, nie odzywamy się za dużo teraz do siebie, a ludzie mnie nie akceptują. Dostaję jednak wszystko czego chce, ale... To za mało...
Wstałem z  ziemi i pobiegłem do szkoły. Gdy tylko dotarłem to udałem się od razu do klasy i usiadłem na moim miejscu. Po chwile nade mną pojawili się chłopacy z mojej klasy, jak zwykle myśleli, ze dam im kasę.
Nigdy nie dostali ode mnie złamanego grosza, dlatego zawsze dostałem przysłowiowo po ryju.
- Nie dam. - syknąłem.
- Okej. - szef tej bandy poruszał dłońmi, a jego koledzy rozmieścili się jak zwykle.
Chłopak podniósł mnie z łatwością i spojrzał w moją obojętną twarz. Uderzył ze trzy razy w twarz, później żółcił jak lalką pod ścianę i zaczął kopać po żebrach. No i później znowu z jakieś 3 razy po twarzy, do póki nie zaplułem się krwią. Gdy tylko kaszlałem już krwią to odchodził i wszyscy się śmiali.
Po chwili wstałem chwiejnie do plecaka. Wyjąłem chusteczki i wytarłem podłogę. Jednak o dziwo dzisiaj szybciej zadzwonił dzwonek.
- Zmiataj do łazienki, zanim zauważą Cię nauczyciele! - wrzasnął szef.
Ruszyłem do drzwi i wpadłem na nauczycielkę  matematyki.
*Po mnie.* - pomyślałem.
- Kilmian? - zapytała kobieta.
- M-Mszę iść do łazienki. - wymamrotałem z twarzą skierowaną w dół.
- Za... - zwiałem.
Gdy biegłem kaptur spadł mi z głowy, a z oczu popłynęły łzy.
*Czemu nie mogę być sobą?!* - krzyczałem w głowie.
Skierowałem się ku drzwiom głównym i najzwyczajniej pobiegłem przed siebie. Miałem dość, ciągle to samo, nikt nie chce mnie słuchać! Nie jestem z patologicznej rodziny, nie leje się, to czemu mam to znosić?! Pierwszy raz od lat poczułem wolność i szczęście. Biegłem jak głupi, gdzieś w stronę ruin w naszym mieście.
Przystanąłem dopiero przy nich. Zmachałem się okropnie, ale nie to było teraz najważniejsze. Szybko wbiegłem do zniszczonego budynku. Na 2 piętrze zauważyłem jakieś dziwne światełko, bałem się go trochę, ale przyciągało mnie.
Chciałem złapać je w dłonie, ale nagle otoczyła mnie jego światłość. Była nieunikniona...
Zacisnąłem oczy, ale po chwili się rozluźniłem i zrozumiałem, że czuję się bezpiecznie. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem dziewczynę, była spokojna, ale coś chciała mi powiedzieć.
- Kim jesteś? - zapytałem za nim się odezwała.
- Mayu. - uśmiechnęła się.
- Kilmian. - odwzajemniłem uśmiech.
- Wiem, twój kolor to żółty. - powiedziała, a ja poczułem senność.
- Zaczekaj! Co to zna... - odleciałem w krainę snów.
_________________________________________________________________________________
Piąta część dzisiaj wieczorkiem :).

środa, 18 lutego 2015

Nowy świat. 3/9

Gram. Gram. Gram. Gram. Gram całe życie i trochę ponad nie. Nie wiem czemu i po co.
Wstałam od pianina i podeszłam do okna. Moi rówieśnicy śmiali się i robili głupoty. Nie rozumiałam w sumie po co im to... Czemu tylko ja siedzę i się uczę, a oni się bawią? W sumie zawsze tak było, od kiedy miałam 5 lat przyzwyczajano mnie do pianina. Nigdy nie miałam przyjaciół. Nawet nie czułam takiej potrzeby, w końcu miałam pianino. Powolnie kierowałam się na dwór z pytaniami w głowie. Nagle wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Upadłyśmy, a ja tylko pogładziłam moje lędźwie.
- P-przepraszam... - powiedziała przerażona.
- N-nic się nie stało. - dziewczyna piskneła, szybko wstała i uciekła.
*Czyżbym coś źle powiedziała? Przecież ludzie tak zawsze odpowiadają, a druga osoba po prostu się cieszy i nie ucieka...* Wstałam ociężale i poszłam dalej.
Ktoś grał w piłkę, ktoś w kosza, a ktoś inny zupełnie w co innego za oknami. Nie rozumiem po co oni się w to bawią... Mogliby przecież w tym czasie szlifować swoje talenty, a tym czasem...
W końcu poczułam coś dziwnego, takie ciepło, niczym trema. Wzięłam głęboki oddech i uznałam, że czas zacząć szukać czegoś poza pianinem. Ruszyłam przed siebie, wiedziona chyba instynktem. Weszłam do jakiegoś lasu i czułam dziwne przyciąganie, gdzie oczywiście poszłam. Na środku jakichś gruzów unosiło się światełko. Nie oślepiało mnie i od niego czułam przyciąganie. Próbowałam je złapać,a  wtedy ta światłość mnie owinęła.
Przymknęłam oczy,a  gdy je otworzyłam zobaczyłam dziewczynę o jasnych włosach i emanowało z niej światło.
- Jasny fiolet. - wymówiła na wpół szczęśliwa.
Następnie straciłam przytomność. Śniło mi się jak gram an pianinie w piękny słoneczny dzień. Światło wpadało do pomieszczenia i odbijało się od mojego białego sprzętu muzycznego. Wietrzyk poruszał lekko niebieskimi zasłonami, a ja grałam w najlepsze, skupiona i pełna pasji. Moje ruchy były spójne, jednak ta osoba, którą byłam wydawała się nie pełna. Czegoś brakowało. Mimo, że gra była idealna. Teraz już było widać czemu ludzie się mnie boją i uciekają przede mną.

wtorek, 17 lutego 2015

Nowy świat. 2/9

Kurz. Szybkie bicie serca. Zapach krwi. Prędkość. Szybki oddech. Krzyki. Jak się domyślacie to właśnie w tej chwili odczuwam. W trakcie walki jeszcze jestem ogromnie skupiony i słyszę to jak oddycham. Obrót. Przykucnięcie. Słodki głos wygranej. Zanim kurz opadnie, a policja się zjawi szybko znikam.
Niektórzy nazywają mnie "Cień", jednak ja tego nie traktuję poważnie. Tylko policja tak gada i osiedlowe typki.
Szybkim biegiem i skokami niczym free running. Dokładnie popisuję się, ale tylko przed sobą. Nie mam w zwyczaju szukać widowiska, dlatego moje walki są niewidoczne dla nikogo. Nie jestem pewien co widzi mój przeciwnik, jednak uważam, że musi coś widzieć, skoro ja go widzę. Przy okazji on chyba się wtedy skupia lepiej niżeli jak inni patrzą. Jednak krzyki pozornej widowni często przeszkadzają moim biednym ofiarom.
Nie zarabiam na tym, nie robię tego dla sławy, nie by zostać bandytą. Lubie walczyć to wszystko.Jednak nie lubię osób, które walczą niesprawiedliwie. Wiele takich osób zginęło od mojego miecza. Nie pytajcie jak... Posłuchajcie miejskich legend i opowiastek.
Wstałem lewą nogą, także moje zachowanie nie jest odpowiednie, jak na królewicza z bajki przystało. W domu jak zwykle darcie ryjów na 3 dzielnice, a ja jak zwykle... Wstaje, idę do kuchni, robię kawę i oglądam zaspany jak matka znowu drze japę, że taty ciągle w domu nie ma, a ona tylko zasuwa. Te problemy dorosłych... Umyłem kubek, wziąłem szmaty do łazienki i się ogarnąłem. Potem znowu pokój i pakowanie książek. Wyszedłem z domu, z krótkim "nara" na pożegnanie. Nie liczyłem an odpowiedź,w  końcu byli taaaaak zajęci...
Na dworze standardowo zimno w cholerę, ale muzyka dawała kopa niczym kawa. Tak, jestem jak wszyscy, słucham muzyki i idę w jej rytm. Tak doszedłem do mojej szkoły. Powitanie z połową szkoły, bo jestem znany. Przez co? Ano zawody!
Usiadłem w mojej ławce pod oknem i patrzyłem jak wszyscy odstawiają dzikie tańce na lodzie przed szkołą. Nagle ktoś do mnie podszedł. Laska, na oko lat 15. Uśmiechnięta jakby dostała jakąś niespodziankę. Siadła na przeciwko mnie i patrzy jakbym był jakimś obrazkiem. Odwróciłem wzrok i dalej podziwiałem innych w ich dzikich tańcach. Jednak czułem, że dziewczyna siedzi i patrzy na mnie.
- Co jest we mnie takiego ciekawego? - zapytałem cicho.
- Wiesz... Zakochałam się w Tobie jakiś czas temu i czuję, że niedługo już nie będę mogła na Ciebie patrzeć. Zaryzykowałam, chciałam Cię zobaczyć z bliska. Nie jestem może boginią piękna, ale podobam się innym, więc... - mówiła nieco zarumieniona.
- Nie interesują mnie związki, czy bieganie za miłością. - mruknąłem.
- Nie liczę na nic takiego... Chciałam tylko byś mnie zauważył... - zesmutniała.
- Liczyłaś na to, że się Tobą zainteresuję i wyniknie coś z tego. Nie masz co kłamać, czy zmyślać. Nie robię Ci nadziei. Nie szukam nikogo bliskiego. - mówiłem to patrząc jej w oczy, wiedziałem, że mam chłodne spojrzenie i dobitny głos.
Dziewczyna otępiała, wstała i się zachwiała. Odeszła z ledwością, a ja dalej patrzyłem przez okno. Nagle coś mnie natchnęło.
Wstałem i wyszedłem, po czym ruszyłem przed siebie. Nie wiem skąd wiedziałem gdzie iść, ale szedłem.
Po jakimś czasie dreptałem po niezłych zaspach, do jakiegoś zburzonego w większej części kościołka. Wokół śnieg, a na środku dziwne światełko. Teraz Ci po drugiej stronie ekranu powinni krzyczeć "Nie! Nie idź tam!",a  ja niczym w horrorze idę na przekór ich prośbom czy krzykom.
Dotknąłem światełka, które tam lewitowało i owinęło mnie światło. Nagle przed moimi oczami pojawiła się osóbka o drobnej figurze i bladej skórze na tle rażącej bieli. Szepnęła chyba "Różowy", no i tak zamknęły mi się oczy.
Sen zaczął się jakiś dziwny bie..głem prze...z ja.......

niedziela, 15 lutego 2015

Nowy świat. 1/9

Miejsce przeszywające mnie mrokiem... Jak ja się tu znalazłem? Może zacznę od początku.
Pewnego dnia gdy szedłem na zajęcia stanęło przede mną trzech chłoptasiów z tych wyższych sfer. Mundurki takie jak to na szkołę prywatna przystało. Zatrzymali mnie dość nieuprzejmie, pewnie sądząc, że nie wiadomo kim jestem.
- Dość nieuprzejme z waszej strony. - podniosłem głowę, którą miałem skierowaną w dół.
- Dawaj kasę! - wrzasnął najgłupszy chłoptaś jakiego mogłem tylko spotkać na swojej drodze.
Jednemu tylko warga drgała, tak go zamurowało gdy na mnie patrzył.
- Wiesz kim jestem? - Zapytałem spokojnym głosem, jakbym od razu przewidywał ich klęskę.
Wargowicz nagle poklepał kolegę w ramię i wydukał " Cze-rwo-ny", patrzyłem na to zainteresowany.
-C-coooo! - krzyknął chłoptaś i odepchnął kolegów gwałtownie w tył.
- Przepraszamy! Nie o to nam chodziło... To znaczy... - Chłopak miał przestraszony wyraz twarzy, a ręce mu drżały.
- Puścimy to w niepamięć, tylko weźcie zmykajcie już do szkoły. - mruknąłem.
Chłopacy jak szybko się pojawili tak szybko i zniknęli. Ja znowu w napływie spokoju ruszyłem do szkoły. Brakowało mi jednak czegoś i to zdecydowanie zbyt mocno. Wchodząc pod górkę poczułem ciepło słonecznych promieni na plecach. Przystanąłem an górze i odwróciłem się. Słońce wschodziło, a ja to obserwowałem szukając czegoś.
Nagle wziąłem głęboki wdech i po chwili wypościłem powietrze. Uznałem, że czas na mnie. Postawiłem torbę na chodniku i ruszyłem gdzieś, gdzie znajdę odpowiedź.
Tak trafiłem do tego miejsca. Szukam odpowiedzi, nazwać mogę to życzeniem i powodem do życia.
Nagle ujrzałem dużą jaskinię, a obok niej niby kościółek. Posępnie udałem się do środka i przemierzając hol szedłem na przód.
Wszędzie było pełno jakichś roślin, a na środku błyszczący kamyczek, do którego podszedłem i złapałem za niego.
Moje ciało obiegło dziwne światło, a oczy zamknęły się. Ujrzałem białą damę, która spojrzała an mnie w dziwny sposób.
- Czerwony. - powiedziała łagodnym głosem i w tym samym momencie opatuliła mnie czerwona światłość.
Znalazłem się nagle w jakimś dziwacznym miejscu, niczym z jakiegoś filmu z gladiatorami. Czemu? Stałem na środku areny.
Rozejrzałem się powoli i zdałem sobie sprawę, że znajduję się w jakimś mieście, być może Rzymie, albo w Grecji.
*Egh, w coś ty się wpakował?!* - pomyślałem.
Zastanawiałem się, czy jest tu jakieś inne życie poza roślinnością i zwierzętami. Chociaż... Może są tu zmutowane zwierzęta, a ja nic o tym nie wiem? Można rzec *Aaa, nie ważne*, jak chce się szybko zakończyć swój pobyt tutaj. Trzeba być ostrożnym, dlatego nie zagłębiałem się w las, tylko w miasto.
Ku mojemu zaskoczeniu nikogo tu nie było, ale wszystkie przedmioty potrzebne do przeżycia jak najbardziej są. Nie wiedziałem, czy mieszkanie, w którymś z domów jest na miejscu, więc usadowiłem się na dachu obserwując wszystkie zakątki miasta.
Wyglądało na przygotowane do życia w nim, a jednocześnie na dziwnie opustoszałe.*Może jestem tutaj kompletnie sam?* - zaproponowałem w głowie.
Nie wiedziałem, czy szukać życia, czy lepiej siedzieć. W pewnym momencie pomyślałem o możliwości zostawienia tu jakichś map. Pytanie tylko "gdzie one są?".
Zacząłem dalej oglądać miasto, w którym się znalazłem. W końcu znalazłem coś niczym biblioteka i zacząłem szukać map. Nie trwało to długo, ale problem był taki, że mapy to był zbiór do jednej mapy. Tylko, że map było dość sporo, być może zajęłoby mi ich składanie kilka dobrych godzin albo dni.
Usiadłem zdesperowany i zmęczony na ziemi.

sobota, 14 lutego 2015

Powitanie.

Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Nazywam się Oliwia, jednak w internecie posługuję się raczej nickiem Oliv.
Mój blog będzie skupiał się na opowiadaniach, w których będę wam przybliżać pewne ciekawe motywy z mojej głowy. Znajdą się tu postacie z ich opisami, różne światy i ciekawe walki. Myślę, że będzie to odpowiedni blog dla czytelników fantasy. Jestem już trochę w pisaniu obeznana, gdyż wcześniej pisałam na różnych blogach, poza tym jestem na humanie xd.
Oczywiście robię błędy! Pełno błędów! Każdemu się zdarza i dlatego dopracowuje moje pismo w taki o to sposób.
Liczę na komentarze, w których będę karcona, jak i pocieszana. Chcę znać błędy jakie popełniam i je zmieniać, bym mogła idealnie pisać :D.
To na tyle w pierwszym wpisie, drugi będzie już opowiadaniem.
Bye bye ^^.
_________________________________________________________________________________
Wesołych walentynek xd.