niedziela, 26 lipca 2015

Ta dziewczyna jest problematyczna.

Otworzyłem powoli oczy i stęknąłem, bo ktoś leżał na moim brzuchu. Podniosłem głowę, tak, że mogłem zobaczyć, kto w taki bezczelny sposób leży na chorym. Okazało się, że to Anastasia, a kiedy zamierzałem skomentować w myślach jej głupotę, moją uwagę przykuły czyjeś kroki. Stanął nade mną Charlie, tak bym bezproblemowo mógł na niego patrzeć i nie czuł się niekomfortowo *Aishhh, ten dupek jest naprawdę inteligentny.* - nie uszło to mojej uwadze.
Ułożył usta w stylu "wszystko masz wypisane na twarzy, wiem o czym myślisz i mógłbyś się z tym kryć". Tak jest możliwe takie ułożenie ust! Nie robię z nikogo durnia.
- Nie wkurzaj się na nią, siedziała tu całą noc nad Tobą.- westchnął głęboko.
   *Jest zmartwiony?* - moja prawa brew uniosła się do góry, co tradycyjnie nie umknęło uwadze mego rozmówcy.
- Aigooo, mógłbyś słuchać co do Ciebie mówię? - chyba zacząłem grać mu na nerwach, co niezmiernie mnie cieszyło.
- Słucham uważnie. Więc... Dziewczyna troszczyła się o mnie całą noc i powinienem być wdzięczny? - pytanie pierwsza klasa, ale znałem odpowiedź.
- Tak. - powiedział bez namysłu.
- Zasnęła na chorej osobie, to głupota, więc nie mam za co być jej wdzięczny. - uparty potrafię być niczym osioł, ale przecież miałem rację!
- Aleś ty uparty. - przewrócił oczami.
- No dalej, wiem, że jeszcze nie skończyłeś gadać. Z jakiegoś powodu martwisz się o nią. - w końcu spoważniałem (proszę się nie śmiać, serio spoważniałem).
- Wkurzysz się. - uciekał od odpowiedzi.
- To wstanę i dostaniesz w pysk. - wzruszyłem ramionami.
   Spojrzał na mnie z takim wyrazem jakby chciał powiedzieć "SERIO? Pocieszające".
- Podałem jej roślinę, którą biorę od jakiegoś czasu i jest ona podobna do narkotyków. Daje Ci dawkę energii, a później, kiedy to działanie kończy się, to masz zawroty głowy i zasypiasz. Do tego dochodzą niespokojne sny. - wyjaśnił.
   Kontrolowanie się mi nie szło, więc usiadłem powoli, tak by nie zbudzić dziewczyny. Po czym obudziłem ją jak należy. Ona otworzyła oczy i usiadła, po czym przetarła twarz dłońmi. Ja za to wstałem i szybko otwartą dłonią uderzyłem chłopaka w prawy policzek (ponieważ użyłem prawej ręki). Filetowa szybko wstała i odepchnęła mnie lekko od Różowego.
- Co wy wyprawiacie?!- patrzyła na nas zdenerwowana.
- Nooo, niech nasz Pan i Władca powie co podał sobie kilkakrotnie i Tobie dzisiejszej nocy. - byłem ostro wkurzony, ale przecież jedno uderzenie mu już w zupełności wystarczyło.
   Dziewczyna spojrzała na mnie z dumą i powiedziała:
- Podał mi roślinę psychoaktywną, bo chciał mi pomóc i martwił się o moje zdrowie. Ja w tym czasie za to martwiłam się bardziej o Ciebie i widział, że nie zmusi mnie do snu, bądź zostawienia go w twoich rękach.
   *Ta dziewczyna jest niemożliwa!!!*-  wykrzyczałem w myślach.
- Czym ty się szczycisz? - zrobiłem parę kroków w jej stronę i stanąłem dość blisko niej, tak by patrzyła mi w oczy z mniejszą odwagą.
- Ja... Po prostu... - zadziałało, wpadła jak śliwka w kompot!
- Przestań. - skierował te słowa do mnie.
- Chroń księżniczkę. - zmrużyłem oczy i w tym czasie przy moim jabłku Adama spoczął ostry jak brzytwa miecz.
- Ccccc- co wy robicie?! - przeraźliwy wrzask skarcił moje biedne uszy.
- Przepraszam, źle go zrozumiałem. - narzędzie opadło.
   Dziewczyna stanęła na palcach i stuknęła nas obu pięścią w głowę, co lekko zabolało.
- Nigdy więcej takich akcji, pogódźcie się! - czułem się jakby mamusia kazała dwóm synkom podać sobie łapki na zgodę.
*Irytująca* - pomyślałem, ale kiwnąłem głową na zgodę. Charlie zrobił to samo i byliśmy teoretycznie pogodzeni, ale on nadal wiedział, że trochę minie zanim mi złość przejdzie.

- Oliver!

niedziela, 19 lipca 2015

Narkotyk? - Anastasia.

Kiedy Oliver zemdlał ułożyłam go w bezpiecznej pozycji i sprawdziłam czy nie jest chory. Niestety, miał gorączkę i wyglądał jakby się męczył. Szybko poszłam po kawałek tkaniny i zamoczyłam ją w zimnej wodzie, po czym płożyłam mu na czoło. Usiadłam koło niego dość wygodnie i sprawdziłam oddech. Sapał mocno i uzbierało mu się kataru w nosie. Bałam się o to by nie zachorował na coś przez co może umrzeć.
Siedziałam tak i ciągle zmieniałam mu tkaninę na czole i pilnowałam go. Było mi bardzo ciężkie nie zasnąć, ale zmartwienie wygrywało. Włosy opadały mi na twarz i było dość zimno, do tego straciłam poczucie czasu. Wszystko zaczynało mnie boleć i nie wiedziałam już jak się układać, ale nadal ślęczałam nad Liderem. W końcu poczułam, że ktoś kładzie mi na ramiona bluzę.Odwróciłam się mozolnie, a nade mną ujrzałam Charliego. Uśmiechnął się lekko i przyłożył mi dłoń do czoła,   po czym pokręcił głową i kucną.
- Źle wyglądasz, idź spać. - pogłaskał mnie po głowie.
- Nie.. - pokiwałam przecząco głową.
- Posiedzę przy nim. - westchnął.
- Nie.. Ty się codziennie męczysz i... - już nie wiedziałam co mówić, bo moja głowa nie była w stanie już myśleć.
- Dobra. - wstał i poszedł po coś, po czym wrócił i dał mi jakąś roślinę.- Żuj, poczujesz się lepiej.
    Niechętnie wzięłam roślinę i ostrożnie żułam, ale smak okazał się dobry. Był słodki i inny, do tego dał mi od razu więcej energii. Chłopak odszedł, jak tylko moje oczy rozbłysły. Widać było, że zrobił to niechętnie, ale dla mojego dobra. 
Po dłuższym czasie wróciło zmęczenie, ale było wiele mocniejsze i do tego kręciło mi się w głowie. Siedziałam tak chwilę, ale musiałam mimowolnie płożyć się na chorym i zasnąć. Sny miałam okropne, albo przed kimś/czymś uciekałam, albo próbowałam wydostać się z jakichś ciemnych pomieszczeń.  Było to prawdopodobnie spowodowane przez tą dziwną roślinkę, chociaż dostałam tylko łodyżkę i to taką małą jak mój mały palec. Jednak faktem było, że nie znałam tych roślin, a Charlie... On pewnie jakoś przypadkiem to odkrył, tylko... Ile on już na tym jedzie?

niedziela, 12 lipca 2015

To nie tak. - Mayu

*Nie pozwolę wam umrzeć! Nikomu!* - pomyślałam podczas kiedy oglądałam w kolorowych bańkach całą scenę.
Moje oczy rozszerzyły się, a serce niewiarygodnie szybko zaczęło bić. To było coś jak uderzenie w twarz, "moje dzieci" miałby umrzeć... Wiedziałam, że na to nie pozwolę, chociaż była za to okropna kara.
   Z powodu tej okropnej kary tworzyłam kobiety, które i ta... Nie. Dziewczyny, które i tak szły na stracenie. Co było najgorsze w tym moim egoizmie? Biedne ginęły, zanim poznały czym jest słodka miłość, czy gorzkie łzy z powodu stracenia tej miłości. Zdawałam sobie sprawę z tego jakie to smutne, gdyż sama wbrew wszystkiemu z tego zrezygnowałam, a me serce nigdy nie znajdzie ukojenia.
   Podniosłam ręce do góry i pogrążana w strachu stworzyłam dziewczynę. Narodziła się z otwartymi oczyma, które były urocze i bardzo niewinne. Jej rumiane policzki i blada skóra idealnie się komponowały podczas kiedy włosy delikatnie powiewały w próżni.
- Wbrew wszystkiemu... - cała drżałam, a z oczu pociekły mi łzy.
- Czy... Czy zrobiłam coś? - dziewczyna miała teraz wyraz twarzy, który mówił jedno " to moja wina".
- Nie. - spojrzałam jej w oczy i zacisnęłam dłonie na ramionach, przy czym szarpnęłam ją delikatnie, a ona zrobiła krok w moją stronę- Ja... Musisz zrobić wszystko, żeby on - wskazałam na Dastina- przeżył. Stracisz życie, będzie bolał, ale nie możesz się poddać. - rozkazałam bezdusznie.
- Zrobię to. - głupiutka nie wiedziała nawet czym jest śmierć...
   Jej stwórczymi jej kazała umrzeć... Po stworzeniu, to takie straszne... Jednak nie mogłam nic innego zrobić w tym wypadku i głucha na sumienie zesłałam ją do innego świata by ratowała "moje dziecię".
   Padłam na kolana i patrzyłam na to co się działo, a kiedy w końcu Szary był bezpieczny w moich oczach zagościły łzy radości. Zapomniałam od razu o tym, że zabiłam kogoś ponownie. Liczył się fakt, że wszyscy żyją i nikt nie umiera. Gdy kamień spadł mi z serca i nacieszyłam się wszystkim, spojrzałam jeszcze raz na sytuację i wtedy moje serce się zatrzymało. Oliver cierpiał kolejne katusze, bo taka idiotka jak ja poświęciła kogoś. Teraz czułam wyrzuty sumienia, a do tego dochodziły te dobre uczucia co sprawiało u mnie zawroty głowy i utratę wielu sił.
- Pani! - Miru przybiegła jak zwykle w tym moim apogeum emocji.
Złapała mnie w ramiona i trzymała dopóki się nie uspokoiłam, a później jak zwykle wyszeptała mi te słowa na ucho z uśmiechem na twarzy. Wstała szybko i poprosiła bym usiadła na krześle do herbaty i ciasta.
Czasami wydawał mi się, że tylko ona mnie rozumie.