niedziela, 1 marca 2015

Ataki smutku, paniki, złości.... A gdzie w tym wszystkim radość?

Gdzieś za nami pojawił się jakiś chłopak, trochę inny od wszystkich, głównie przez strój. Jednak patrząc na to jak ubrany jest Charlie  oraz to, że popierdziela z mieczem to już nic mnie nie zdziwi. Patrzyliśmy na niego zaciekawieni, mając nadzieję, że to nie jest jakiś świr.
Nagle wstał i na nas spojrzał z lekkim zdenerwowaniem, widać było, że był zastraszany.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobimy. Jestem Oliver, to jest Charlie, a  ta dziewczyna to Anastasia. - powiedziałem za nim odezwał się Charlie.
- Jestem Kilmian. Wy trafiliście też tu przez Mayu? - przez kogo?!
- Chodzi Ci o tą świetlistą postać? - zapytał zainteresowany Charlie.
- Tak, ale nic więcej o niej nie wiem. W połowie pytania zasnąłem. - ten to przynajmniej dawał proste pytania i odpowiedzi, plus jeszcze nas w czymś upewniał!
- Też zasnąłem, ale ona szybciej powiedziała, że jestem kolorem czerwonym. - dopowiedziałem coś od siebie.
- U mnie to samo co u Olivera. - mruknął Charlie.
- U mnie też. - dziewczyna wydawała się zainteresowana, podczas gdy różowy postanowił odlecieć w krainę przemyśleń.
- Jesteśmy tu sami? - zapytał chłopak.
- Ta. Rozglądałem się już po mieście. Znalazłem tylko mapy. - odpowiedziałem szybko.
- My nie jesteśmy z  tego samego kraju? - zapytał jakby coś wiedział.
- Co? - zaplątałem się.
- Każdy ma trochę inny akcent, więc pomyślałem, że każdy jest z innych miejsc. - wytłumaczył.
- Tak, już o tym rozmawialiśmy. - odparłem.
- Czyli? - nie odpowiedziałem mu zbyt dokładnie.
- Poczekajmy chwilę i ustalimy fakty jak już będziemy pewni, że nikt więcej się nie pojawi, bo gadanie wciąż o tym samym doprowadzi nas do złości. - to chyba był najlepszy plan.
- W sumie racja. - odparł chłopak.
Usiedliśmy wszyscy i czekaliśmy. Tym razem energia była silniejsza, jakby więcej osób? Odwróciliśmy się wszyscy jednocześnie, a tam leżały dwie dziewczyny. Jedna dość młoda, a druga cała mokra i w błocie. Młoda ocknęła się najszybciej i patrzyła na nas jakbyśmy byli z innej planety.
- Kim jesteście? - usiadła w siadzie skrzyżnym.
- Jestem Oliver, to Charlie, Anastasia i Kilmian. - o dziwo pamiętam ich imiona.
- Ami. O co tu chodzi? - dalsze pytania.
- Jak pojawi się więcej osób to wszystko sobie wyjaśnimy. - westchnąłem i zauważyłem, że druga dziewczyna nie śpi.
- Jestem Carla. - mruknęła dość nieśmiało.
- Chodźcie do nas, podejrzewam, że to jeszcze nie wszyscy. - machnąłem ręką.
- Z jakiej racji mamy wam ufać? - zapytała Carla.
- Charlie nie ma wyjętego miecza, więc czego się obawiasz? - pierwsza osoba wykazująca jakieś protesty, a ja już reaguje znudzeniem.
Dziewczyny przysiadły się do nas bez słowa i od razu poczuliśmy przypływ energii. Coraz szybciej przybywali, czyżby Mayu się śpieszyła...
Tym razem chłopak i dziewczyna. Teraz wyliczanka, kto pierwszy wstanie. O dziwo dziewczyna.
- Co.. Co tu się dzieje?! Czemu on jest nieprzytomny?! - dziewczyna podleciała do niego i patrzyła na nas jakbyśmy byli czemuś winni.
- Uspokój się. wiemy tyle co ty. - powiedział zirytowany Charlie.
- Jasne! Pewnie kłamiecie! - krzyczała i szturchała chłopaka.
- Zaczekaj. Nie osądzaj nas. Wszyscy tu trafiliśmy tak samo i czuliśmy to samo co ty. Nikt wam nie chce zrobić krzywdy. - Kilmian próbował załagodzić sprawę, a nie powiem dobrze mu to szło, bo dziewczyna lekko się uspokoiła.
- Takie dziwadła na pewno coś kręcą! - nagle wkurzyła się jeszcze bardziej.
- Dziwadła? - Carla wstała pełna złości
- Carla uspokój się. Ona nie wie co się dzieje. - Ami próbowała uspokoić Carlę, ale jej to nie poszło.
Dziewczyna podbiegła do świeżynki w naszym pięknym raju i podniosła ja za szmaty.
-Puszczaj! - wyrywała się
Wszyscy postanowili postąpić jak ja, czyli się nie wtrącać.
- Zamknij mordę!- rzuciła nią jak szmacianą laleczką.
Nagle obudził się chłopak i chwycił za jakiś pistolet, wycelował i kula poleciała wprost na Carlę. W tym momencie Ami wytrysnęła za dziewczynę i przecięła kulę na pół, a Charlie podstawił miecz pod gardło chłopaka. Wstałem mozolnie.
- Widzisz do czego doprowadziła twoja panika? - zmierzyłem przerażoną dziewczynę. - Twoja lekkomyślność za to doprowadziłaby do śmierci dwóch osób. - warknąłem do chłopaka.
- Krzywdziliście ją! - chłopak się rzucał.
- Doprawdy? To twoja dziewczyna darła się na pół lasu, że jesteśmy dziwadłami i coś Tobie zrobiliśmy. -  a tak ładnie nam szło z innymi.
- Ja... Przepraszam za nią. - chłopak pościł broń, a Charlie schował miecz.
- Nie znam tych ludzi ani trochę. Ty przynajmniej znasz ją, a my tu nikogo. Jednak nikt się nie atakował, więc raczcie usiąść na dupskach i nikogo nie atakować. - usiadłem obok reszty i wszyscy razem usiedliśmy czekając na resztę.
Emocje nie zdążyły opaść i już nowa osoba. Tylko ta wyglądała jeszcze gorzej niż Carla. Od razu do niej podbiegłem i wziąłem w ramiona. Miała doczepione jakieś kryształy do siebie, wyglądała jakby przeszła coś ciężkiego. Sprawdziłem jej czynności życiowe i wszystko niby  w porządku, ale była okropnie zziębnięta.
Otworzyła powoli oczy, nie wyglądała na szczęście na przestraszoną. Reszta stała wokół mnie i przyglądała się.
- Wszystko dobrze? - powiedziałem nerwowo.
- Nie masz kitla... - wyszeptała i wtuliła się we mnie.
- Ona... - dziewczyna, która wcześniej oskarżała nas o nie wiadomo co zatrzęsła się.
Jej kolega spojrzał się na nią ze smutkiem, chyba wiedzieli o co chodzi dziewczynie, którą trzymałem w objęciach.
- Już wszystko dobrze. Nic Ci nie grozi. - podeszła do nowej i pogłaskała ją po głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz