czwartek, 26 lutego 2015

Witamy w nowym świecie.

Nagle poczułem przypływ dziwnej energii. Ruszyłem w jej kierunku i natknąłem się tam na kogoś śpiącego. Nie wyglądał na kogoś bezbronnego, a zatem mogłem przyszykować się do niemiłego powitania. Nagle zaczął się budzić, a ja odszedłem parę kroków.
Otworzył mozolnie czy i usiadł. Po chwili spojrzał an mnie, a nie był t wzrok "zaraz Cie zabiję", ani "o, bądźmy przyjaciółmi".
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Charlie, a ty? - zaczął mi się przyglądać.
- Oliver. Skąd się tu wziąłeś? - dalsze pytania.
- I tak mi pewnie nie uwierzysz. - uśmiechnął się.
- Więc ty też natknąłeś się an to światło. - stwierdziłem.
Chłopak spoważniał i teraz patrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Ty tak samo? - mruknął.
- Dokładnie. Wydaje mi się, że nikogo tu nie ma. Miasto jednak wygląda jakby tętnił życiem jeszcze dzisiaj.- zacząłem przechodzić d konkretów.
- Sprawdziłeś je już? - zdziwił się.
- Taaa, przybyłem tu trochę szybciej. Zastanawiam się co tu robimy. - rozglądałem się za kolejnymi osobami.
- Jakim jesteś kolorem? - wyskoczył ni stąd ni z owąd z takim pytaniem.
- Czerwony. - odparłem.
- Różowy. Może taka powinniśmy się do siebie zwracać? - zaproponował.
- Nie wydaje mi się. Te kolory mogą oznaczać coś innego.- wcześniej nawet nad tym nie myślałem...
- Też jesteś z Rosji? - znowu dziwne pytanie, ale...
- Nie... Jestem z USA. - tylko w jaki sposób my się dogadujemy, przecież ja nie znam rosyjskiego!
- To skąd znasz mój język? O ile mi wiadomo to się tam go nie uczycie.
- Nie znam.... Poza tym nie mówimy też po angielsku... Wsłuchaj się w to co mówię. Przecież to nie jest żaden ze znanych nam języków.-  jeny ja wcześniej tego nie zauważyłem nawet!.
- Chyba masz rację.... - chłopak w końcu wstał i znowu przypływ energia, a  za nim leżała kolejna osoba.
- Ktoś nowy. - spojrzałem.
- Dziewczyna, więc powinna być miła. - odparł i chciał do niej podejść.
- Albo przestraszona. - zatrzymałem g tym stwierdzeniem.
- Cóż, to może poczekajmy aż się obudzi.- zaproponował.
- Nie mamy innego wyboru. - prychnąłem.
Dziewczyna nagle się budziła i nie wyglądała na przestraszoną, ale także nie na przyjazną.
- Kim jesteście? - wstała i przygotowała się do walki.
- Po pierwsze uspokój się. Po drugie, wyobraź sobie, że wiemy nie wiele więcej niż ty. Po trzecie powinniśmy współpracować.- no i schrzanił.
- Jestem Oliver, a to Charlie. Dostaliśmy się tu w ten sam sposób co ty, ale nie wiele wiemy o tym miejscu. - spróbowałem załagodzić ten konflikt.
- Anastasia. - opuściła gardę.
- Dobrze. To teraz mam parę pytań. Podejrzewam, że spotkałaś dziewczynkę. Jaki nadała Ci kolor? - zapytałem.
- Jasny fiolet. - odparła.
- Dobrze. Ja dostałem czerwony, a Charlie różowy. - składałem wszystko jakoś do kupy.
- Skąd jesteście? Chodzi mi o kraj. - ta szybciej na to wpadła.
- Ja z USA, a on z Rosji. Pewnie teraz zastanawiasz się jakim cudem znamy twój język i tak dalej. Jednak rozmawiamy w innym języku, który nawet nie wiadomo skąd znamy. - od razu wytłumaczyłem, bo po co się babrać.
- Ja jestem z Turcji. Jest tu ktoś jeszcze? - rozglądała się.
- Szczerze to cholera wie. - wtrącił się Charlie.
- Zastanawia mnie czemu akurat my tu trafiliśmy... - jak zwykle pytanie z dupy.
- Może coś nas łączy. - powiedziała dziewczyna.
- Ta chyba umiejętności walki. - mruknął chłopak.
- To raczej nie to. - zgadywałem.
- Znowu gadasz jakbyś wiedział. - Charlie się lekko wkurzył.
- On i tak pewnie nic nie wie. Byliście w mieście, może tam ktoś jest? - jednak dziewczyny są mądre.
- Byłem. Nikogo tam nie ma.- powiedziałem bez wahania.
Znowu przypływ energii....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz