niedziela, 22 lutego 2015

Nowy świat. 5/9

- Kyaaaaaa!!! Z Drogi, z drogi! - biegłam z koszem jabłek.
- Łapać ją! Złodziejka! Łapać! - krzyczał człowiek, któremu zabrałam jabłka.
- Hahahaha! Nie ładnie tak przezywać kogoś! - odwróciłam się do niego i wytknęłam język.
- Ty mała!!!!!! - Wydarł się.
Odwróciłam się i wbiegłam na jakiś powóz, po czym z niego na dach jakiegoś domu i tak przez nie biegłam. Nagle usłyszałam kogoś za mną.
- Znowu??? - syknęłam.
Dopędziłam i w pewnym momencie szybko się obróciłam i przystanęłam. Odłożyłam jabłka, a goniąca mnie postać chwyciła w dłonie miecze.
- Szykuj się! - Krzyknęłam wesoło i zaatakowałam.
Szybko przebierałam mieczami,a  postać starała się mi dorównać.
- Nie wiesz, że robisz źle?- zapytała mnie dziewczyna, z którą walczyłam.
- Ty nie wiesz jak skończysz jak nadal będziesz mnie śledziła. - Syknęłam jej d ucha, kiedy robiłam salto.
Wróg przystaną sparaliżowany.
- Hahaha, nadal nie zdajesz sobie sprawy z moich umiejętności! - krzyknęłam na odchodne.
Teraz biegłam do domu by odłożyć koszyk na miejsce. Po wejściu do domu zdjęłam maskę i czapkę raz odłożyłam koszyk.
- Jestem! - krzyknęłam.
- Co przyniosłaś? - zapytał tata.
- Koszyk jabłek. - powlokłam się do pokoju.
Szczerze jestem pełna energii, ale przede mną nauka. Później na grób i idę dalej na polowanie. Standardowo.
- Tylko jabłka? Miałaś przynieść też coś lepszego. - warknęła siostra.
- Jak Ci się nie podoba to rusz dupsko i sobie coś weź.- przewróciłam oczami.
Usiadłam do lekcji.
Szczerze wiedziałam, że kradzież jest zła, przez to nie wiele ludzi mnie lubi. Jestem wytykana palcami w  szkole, ale jakoś mnie to nie obchodzi, doskonale wiem, że nie mamy wyboru. Mieszkamy w jakimś rozpadającym się domku, nie stać nas na nic. Ciężko przeżyć nam kolejny dzień. Nikt oczywiście nie zdaje sobie sprawy z tego jak żyję, ale przecież trzeba wszystkich oceniać po wyglądzie. Jakie t wszystko jest irytujące, gdy wszyscy Cię oceniają na podstawie żadnej wiedzy na twój temat.
Mam mnóstwo życzeń tak szczerze, ale raczej nie chce już działać dla rodziców. Powinni sami już sobie radzić, a nie ciągle mnie wykorzystywać. Przez nich sporo straciłam, ale oni i tak myślą o tym, że za mało kradniemy. Mimo, że jesteśmy biedni to oni i tak wybrzydzają. Wkurza mnie też to, że wylegują się całe dnie w domu.
- Skończyłam! - krzyknęłam radośnie.
Zebrałam się znowu na dwór i wyszłam na grób. Robię to codziennie, nie zależnie od pogody i od  tego ile mam obowiązków. Mam nie daleko, także to też nie jest nie wiadomo jaki wysiłek.
Stanęłam nad jej nagrobkiem.
- Dzisiaj znowu spotkałam tą dziewczynę! Wyobraź sobie, że ją zamurowało gdy szepnęłam jej do ucha pewne słowa. To było nawet zabawne. Siostra jak zwykle czepiała się, że tak mało przyniosłam do domu. Ehhh, wkurza mnie! Lekcji też trochę było, ale wiesz... Ogarnęłam wszystko! Tak, tak, to dzięki Tobie tyle potrafię. - opowiadałam siedząc w siadzie skrzyżnym.
- Wiesz... Chciałabym byś była tu ze mną. - po policzkach popłynęły mi łzy, ale szybko je otarłam. - Wiem jednak, że mnie wspierasz! - nadal starałam się być pozytywna.
Wstałam i poczułam coś dziwnego, jakby przyciąganie, a gdy się odwróciłam zobaczyłam światełko. Szybko do niego podeszłam i mu się przyglądałam. Wiedziałam od razu, że to magia.
Odwróciłam się od światełka na chwilę.
- PA!!! - krzyknęłam wesoło i spróbowałam chwycić światełko.
To moja szansa...
Nagle znalazłam się w jakiejś dziwnej przestrzeni i zobaczyłam kogoś. Zatkało mnie na jej widok.
- Niebieski. - powiedziała wesoło.
Ja tylko byłam w stanie uśmiechnąć się promiennie i po chwili już wróciłam do świata snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz