niedziela, 7 czerwca 2015

Krytyczny stan.

- Słuchajcie wszyscy! Dzisiejszym kolorem jest Scarlet! A teraz prosiłabym o wspólne wyruszenie na "koloseum". - paniusia z wielkim ego przemówiła, ja tylko czekam na jej kolor.
- To się zbieramy. - wstałem od stołu, a moja radość pozwoliła reszcie się wziąć w garść.
Znowu wieśniaki szły za królową do póki nie dotarliśmy do owego "koloseum". Stanąłem przygarbiony z rękami w kieszeniach i starając się nie być smutnym. Dzisiaj było bardzo duszno, co oznaczało, że będzie padać, a do tego wszystkiego nie było nawet wietrzyku, który lekko by mi pozwolił się skupić. Scarlet stanęła przede mną i wyglądała jakby chciała się popłakać. Teraz pewnie wzbudza to w was żal i smutek, bo biedne dziewczę będzie bite, otóż nie to będzie najgorsze w tamtej bitwie.
- Zaczynajcie! - krzyknął Dastin, ale dziewczyna zadrżała i przycisnęła dłonie do piersi.
   Wiedziałem, że zaraz coś powie. Jej pozycja wskazywała na to, że zbiera się na odwagę i nie chodziło tu tylko o jej dłonie, ale także o lekko ugięte kolana i głowę skierowaną ku ziemi. Niespodziewanie podniosła głowę, a z jej oczu płynęły łzy.
- Ja nie chcę! Nie będę walczyć! On mnie uratował... Uratował... - powoli ściszała głos.
   Wydawało się, że zaraz padnie na ziemię i będzie płakać dopóki się to wszystko nie skończy, jednak nie mogłem na to pozwolić. Błysnęła moja Aura, a ja podbiegłem do niej i ułożyłem rękę tak by zadać cios, a gdy byłem dostatecznie blisko niej, a dokładniej przy jej głowie powiedziałem " Udawaj, że zemdlałaś od ciosu". Wyprzedziłem ludzkie oko, a ona padła gdy stanąłem za nią. Pierwszy raz byłem w stanie zaufać komuś na tyle by coś udawał.
   Biała została ściągnięta z areny i czekałem tylko czyj kolor będzie kolejny. Oddychałem ciężko i starałem się zachować spokój, mimo tego jak t wszystko działało na moją psychikę. Kiedy zamykałem oczy to kręciło mi się w głowie, nie mogłem więc się w taki sposób uspokoić. Nie miałem także śliny do przełknięcia, ani picia w pobliżu. Prawdziwa męczarnia, a to dopiero początek moich katuszy.
- Teraz... Teraz ja... - Aylin pobladła.
   Ja za to uśmiechnąłem się okrutnie, wyprostowałem, a oczy płonęły mi ze wściekłości i radości za razem.
- Nie rób jej krzywdy! - Alen był gotowy biec jej na pomoc.
- Zaczynamy. - spojrzałem jej w oczy i zgasiłem Aurę.
   Podbiegłem do niej i dostała kopa w twarz, przy czym straciła trochę krwi i padła na ziemię. Szedłem powoli,a  moje buty delektowały się piaskiem, za to kobieta starała się jak najszybciej wstać,a  gdy jej się udało ja stałem za nią. Teraz kopnąłem ją tak by klęknęła, złapałem za włosy i z pełną siłą człowieka zaryłem jej twarzą o piach. Ofiara zaczęła szlochać, ale nie błagała o litość. Puściłem ją i odszedłem na parę kroków.
    Ty! - bohater wrzasnął i chciał księżniczce polecieć na ratunek, ale Charlie złapał go za szmaty, kopnął w zgięcie u nóg i przyłożył miecz do gardła.
- Rusz się a nawet nie zobaczysz końca walki. Nie odwracaj wzroku i nie zamykaj też powiek, bo Ci zrobię z życia piekło. - mruknął wściekły Miecznik.
- Już to robisz! On ją krzywdzi! - teraz to jemu leciały łzy z oczu.
   Złapałem królową za szyję i postawiłem tak by patrzyli sobie w oczy.
- Przez to ścierwo cierpi teraz wiele osób, do tego sama ułożyła takie zasady. Mam jej darować? Szybciej się zabiję. - wszyscy obecni byli przerażeni sytuacją, ale nikt się nie odzywał przez dłuższą chwilę.
- Oliver... Proszę... Daruj im. - Ami się popłakała jak zwykle.
- Przez nich skrzywdziłem Carlę,a  ty cierpiałaś! - ni mogłem się pohamować.
- Powiedziałeś, że nikomu z nas nie stanie się krzywda. - wyszlochała.
   Wtedy wytrzeźwiałem, Aylin dostała parę razy w brzuch i padła nieprzytomna. Planowałem ją zabić, ale Ami miała rację, obiecałem jej coś.

Charlie puścił głupca, a ten natychmiast podleciał do medyczki i zaczął nad nią się użalać. Ja natomiast ruszyłem w stronę Różowego i Żółtej by im coś powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz