niedziela, 21 czerwca 2015

Dwóch na jednego?!

- Przepraszam was za mój brak rozwagi i dziękuję za pomoc. - uchyliłem głowę.
   Ami natychmiast rzuciła się na mnie w geście okazania swej miłości, natomiast Charlie uśmiechnął się pod nosem i pokiwał głową na znak, że zrozumiał o co mi chodziło.
- Alen teraz twoja kolej. - usłyszałem drwiący głos Dastina.
Odwróciłem się w stronę kolejnego władcy wieśniaków i wiedziałem co się szykuje. Alen natychmiast wstał i użył Aury, po czym stanął do mnie twarzą w twarz. Chęć jego zemsty przeszyła całe moje ciało i rozumiałem, że nie będę mógł mu popuścić.
   Podszedłem do mojego przeciwnika na odległość wyciągniętej ręki i również użyłem mojej Aury, przy czym ja nie byłem pełen agresji tak jak on.
- Zaczynajcie! - zanim chłopak się zamachnął już został oddalony na marę metrów, mocnym kopem.
   Po sekundzie Czarny biegł z ogromną prędkością w moją stronę, poruszaliśmy się tak szybko, ze ciężko mi było zrozumieć moje ruchy, były samowolne. Raz używałem rąk, raz nóg, blokowałem go i próbowałem uderzyć, czy też kopnąć. Było to oczywiście trudne, zwłaszcza, że on szukał zemsty w przeciwieństwie do mnie. Nie zamierzałem jednak przegrać i w końcu postanowiłem jakoś odpowiednio zareagować. Złapałem go za nadgarstek, trzy razy walnąłem z główki, złapałem za szyję i mocno ścisnąłem dłoń. Chłopak jednak nie zamierzał się tak łatwo poddawać i próbował mnie kopnąć, ale przez to tylko mocniej zacisnąłem dłonie. By nie ryzykować za dużo, zamachnąłem się jego ciałem i mocno przypakowałem nim w ziemię. U człowieka skończyłoby się to na złamaniu kręgosłupa, ale u mego kolegi skończyło się tylko opluciem się krwią i straceniem przytomności.
   Od razu schowałem czerwony kolor, który owijał moje ciało i padłem na kolana mocno dysząc. Tyle walk na raz mnie wykończyło. Jednak dla Dastina to był dopiero początek ohydnej rywalizacji w celu zdobycia nagrody, jaką było zostanie Liderem.
- Czas na Kilmiana, ale żeby było zabawniej ja dotłoczę się do niego. - to dało mi sygnał, że Pan i Władca rozszyfrował moje zagrywki.
   Uniosłem głowę i spojrzałem morderczo na przeciwnika, który zadawał mi coraz większe cisy psychiczne. Teraz chciał mi zapewnić zabawę fizyczną.
   Wstałem szybko i rozbłysnąłem czerwienią, a w mojej głowie pojawił się tylko jeden cel. Nie wiem, czy wiecie, ale kiedy człowiek jest na skraju swoich możliwości i już kończy jakąś drogę to zyskuje największą siłę. Głupie? A jednak dodaje kopa!
   Kilmian, który wyglądał jak przestraszony szczeniaczek spojrzał na trzęsące się dłonie i wpadł w histerię. Prawdopodobnie przyczyną tego zajścia był brak ukazywania się jego mocy. Natomiast Dastin śmiał się w najlepsze, jego szara Aura ukazała się tak szybko jak moja, ale podczas kiedy on rył niczym głupi małpiszon ja powaliłem Kilmiana i ruszyłem na niego.
   Dostał w pysk, przy pomocy mojego buta. Wtedy już przestał się śmiać i spoważniał. Zaczęła się okrutna walka, w której każdy z nas odnosił duże obrażenia. U siebie podejrzewałem ze dwa złamane żeberka, z 8 mocno krwawiących ran oraz złamaną rękę. Co do kolegi to nie miałem pojęcia, bo nie pokazywał po sobie żadnych problemów. Nasza walka trwała już 2 godziny, kiedy nagle lunęło. Widoczność była kiepska, a bieganie po piasku było utrudnione, do tego nie wiedziałem co robi reszta. Podejrzenia co do reszty grupy były jasne, bo pewnie schowali się w domach, albo w jakimś innym miejscu.

Kiedy tak stałem zastanawiając się nad losami innych moja twarz spotkała się z pięścią Szarego. Upadłem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz