niedziela, 12 lipca 2015

To nie tak. - Mayu

*Nie pozwolę wam umrzeć! Nikomu!* - pomyślałam podczas kiedy oglądałam w kolorowych bańkach całą scenę.
Moje oczy rozszerzyły się, a serce niewiarygodnie szybko zaczęło bić. To było coś jak uderzenie w twarz, "moje dzieci" miałby umrzeć... Wiedziałam, że na to nie pozwolę, chociaż była za to okropna kara.
   Z powodu tej okropnej kary tworzyłam kobiety, które i ta... Nie. Dziewczyny, które i tak szły na stracenie. Co było najgorsze w tym moim egoizmie? Biedne ginęły, zanim poznały czym jest słodka miłość, czy gorzkie łzy z powodu stracenia tej miłości. Zdawałam sobie sprawę z tego jakie to smutne, gdyż sama wbrew wszystkiemu z tego zrezygnowałam, a me serce nigdy nie znajdzie ukojenia.
   Podniosłam ręce do góry i pogrążana w strachu stworzyłam dziewczynę. Narodziła się z otwartymi oczyma, które były urocze i bardzo niewinne. Jej rumiane policzki i blada skóra idealnie się komponowały podczas kiedy włosy delikatnie powiewały w próżni.
- Wbrew wszystkiemu... - cała drżałam, a z oczu pociekły mi łzy.
- Czy... Czy zrobiłam coś? - dziewczyna miała teraz wyraz twarzy, który mówił jedno " to moja wina".
- Nie. - spojrzałam jej w oczy i zacisnęłam dłonie na ramionach, przy czym szarpnęłam ją delikatnie, a ona zrobiła krok w moją stronę- Ja... Musisz zrobić wszystko, żeby on - wskazałam na Dastina- przeżył. Stracisz życie, będzie bolał, ale nie możesz się poddać. - rozkazałam bezdusznie.
- Zrobię to. - głupiutka nie wiedziała nawet czym jest śmierć...
   Jej stwórczymi jej kazała umrzeć... Po stworzeniu, to takie straszne... Jednak nie mogłam nic innego zrobić w tym wypadku i głucha na sumienie zesłałam ją do innego świata by ratowała "moje dziecię".
   Padłam na kolana i patrzyłam na to co się działo, a kiedy w końcu Szary był bezpieczny w moich oczach zagościły łzy radości. Zapomniałam od razu o tym, że zabiłam kogoś ponownie. Liczył się fakt, że wszyscy żyją i nikt nie umiera. Gdy kamień spadł mi z serca i nacieszyłam się wszystkim, spojrzałam jeszcze raz na sytuację i wtedy moje serce się zatrzymało. Oliver cierpiał kolejne katusze, bo taka idiotka jak ja poświęciła kogoś. Teraz czułam wyrzuty sumienia, a do tego dochodziły te dobre uczucia co sprawiało u mnie zawroty głowy i utratę wielu sił.
- Pani! - Miru przybiegła jak zwykle w tym moim apogeum emocji.
Złapała mnie w ramiona i trzymała dopóki się nie uspokoiłam, a później jak zwykle wyszeptała mi te słowa na ucho z uśmiechem na twarzy. Wstała szybko i poprosiła bym usiadła na krześle do herbaty i ciasta.
Czasami wydawał mi się, że tylko ona mnie rozumie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz