środa, 29 kwietnia 2015

Pobudka.

Następnego dnia wstałem dość wcześnie, ale nie jako jedyny. Kiedy chciałem otworzyć drzwi od domku zobaczyłem Charliego, który wykonywał już gest pukania do nich.
- Co jest? - zapytałem.
- Scarlet się wybudziła i chciała z Tobą porozmawiać. Poza tym trzeba obudzić niedługo resztę, zjeść pogrzeb zrobić i porozmawiać. - chyba przez swoja głupotę obarczyłem mojego towarzysza pewnymi ciężkimi sprawami.
- Już do niej idę. Jakbyś mógł to ich wybudź, a ja zajmę się resztą.  Przy okazji co z Anastasią i Carlą?- dopytywałem.
- Nie wiem, dopiero co wstałem, tylko spotkałem Aylin , która mnie poprosiła o przekazanie Tobie tego, że dziewczyna wstała. - odparł.
- Dobra, dzięki. Ja zmiatam. - skinąłem na pożegnanie głową i ruszyłem do "lecznicy".
Wszedłem po cichu, tak by nikomu nie przeszkadzać. Scarlet siedziała popijając wodę w kącie. Carla głaskała Ami, która najwidoczniej przesiedziała obok niej całą noc. Aylin natomiast opatrywała Fioletową. Anastasia, Aylin i kruszyna spojrzały się na mnie z iskierką szczęścia w oku, co dało mi energię na dziś. Rozsiadłem się obok kruszyny i czekałem, aż zacznie rozmowę.
- Dziękuję za uratowanie. - powiedziała prawie niesłyszalnie.
- Nie wiele zrobiłem, więc po co dziękujesz? - umiałem być skromny! Szok!
- Prawie zginąłeś gdy uderzyliśmy o jakiś budynek... - teraz już mówiła głośniej.
- Przepraszam, nie chcę byś musiała się o mnie martwić. Nie będę więcej dla Ciebie zmartwieniem. - chciałem ją pocieszyć i nie obarczać swoją głupotą, ale ona się zarumieniła.
- To nie tak... - wymamrotała.
- Nie panowałem do końca nad nową mocą, przez to musiałaś się martwić... Nie chcę by to się powtórzyło. - odparłem.
Dziewczę dotknęło mnie swoją zimną dłonią i pogłaskało po głowie.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się delikatnie i ciepło.
Odparłem uśmiechem i miałem nadzieję, że będzie taka częściej.
- Powinnaś iść coś zjeść. - wstałem i otrzepałem spodnie.
Kiwnęła twierdząco głową, a ja podałem jej dłoń, by mogła szybciej wstać. Skorzystała z pomocy i pokierowała się od razu do jadalni. Następnie skierowałem się do 2 przyjaciółek.
- Carla, czas coś zjeść, obudź młodą. - powiedziałem cicho.
- Wolałabym by się wyspała. - odparła.
- Musicie też jeść. - brutalna prawda zawsze jest dobrym wyjściem.
Westchnęła i obudziła Ami, po czym skierowały się w tą samą stronę co poprzednia dziewoja. Na koniec zostawiłem ostatnie dwie żyjące w tym pomieszczeniu kobiety. Podszedłem do nich i kucnąłem na przeciwko pianistki, a obok naszej sanitariuszki.
- Jak tam? - zapytałem.
- Cóż, dobrze, że szybko zatamowałeś krwawienie, ale jest w kiepskim stanie. Całą noc nad nią czuwałam i podawałam różne zioła, ale nie wiem ile zajmie jej leczenie. Przydałby się szwy chirurgiczne. - powiedziała zasmucona.
Jak mogłem wtedy wyglądać? Zamroźmy ten moment w czasie. Prawdopodobnie wyglądałem jak człowiek, który właśnie dostał plaskacza od jakiejś laski, której powiedziałem coś ala "no, mam kochankę". Porównanie boskie, nie? Mniejsza o to. W moich oczach zaiskrzyły pewnie jakieś emocje. Jak myślicie, co to mogło być? Pozostawię to wam i waszej wyobraźni, w końcu każdy powinien mniej więcej wiedzieć co odczułem! Chociaż z nią mnie nic nie łączyło niby, ale sam nie wiem. Jakoś taka bliska mi była i jest. Dobra wrócimy do sytuacji, nie będę was już zanudzał tymi domysłami. Nie jestem filozofem w końcu, a co do was to nie wiem i nie wnikam.
- Ale przeżyje? - mruknąłem.
Poczułem nagle dłoń Anastasi na swoim kolanie i podniosłem wzrok na nią, uśmiechała się blado.
- Wiesz....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz