niedziela, 19 kwietnia 2015

Tajemnicza śmierć.

Kiedy spotkały się z ziemią to myślałem, że na nich stanę i złamię się w pół. Ku chwale zrobiłem podobny przewrót, który pierwszy raz mi się udał przy potknięciu.
Gdy stopy dotknęły tylko ziemi to biegłem dalej,a  kiedy Scarlet już miała roztrzaskać swoje kości o ziemię złapałem ją z ledwością w ręce i przeturlałem się z nią dość spory kawałek, a na końcu uderzyłem w jakiś dom. Moje kości wydawały się łamać w okropnym stylu, ale myślałem tylko, by tej istotce z innego świata nie stała się krzywda. Padłem z krzykiem,a dziewczynę wypościłem z rąk. Nie straciłem przytomności, ale nie wiem sam czy to szczęście, czy przekleństwo przy takim wypadku. Dziewoja najwyraźniej zemdlała, bo leżała jak padła. Miałem nadzieję, że ptak zostawi nas już w spokoju, ale jego skrzekot nie dawał mi nadziei na to. Nagle ktoś przejrzysty przyklęknął obok mojej głowy.
- Boli? - Usłyszałem echo w  mojej głowie.
Chciałem odpowiedzieć, ale tylko syknąłem, bo nie mogłem nic mówić.
- O. Przepraszam, zaraz wrócisz o kolegów. - Dotknęła mojej głowy przez co poczułem się o wiele lepiej.
Nagle złapałem ją za dłoń, mimo, że była niematerialna. Spojrzałem jej w oczy i zapytałem "Kim jesteś? Co my tu robimy? Czemu mi pomagasz? Co to za świat? Co oznaczają kolory?". Moje oczy przepełniała złość i wściekłość, ale skąd miałem wiedzieć, że ona nie powinna mi nić mówić.
- Jestem tu tylko po to by Cię uzdrowić. Inaczej byś nie przeżył. Kolory to wasze aury, z których będziecie z czasem czerpać moc, ty już to zrobiłe... - nagle w jej oczach pojawiły się łzy i zgięła się w pół.
Złapała mnie tylko delikatnie i uzdrowiła do końca, po czym zmarła.... Ze świata irracjonalnego przeszła do świata żywych.
Oniemiałem, nadal trzymałem jej dłoń i i nie chciałem jej puszczać, pierwszy raz ktoś umarł na moich oczach w ten sposób. Byłem przerażony i zagubiony, nie mogłem się też pozbierać. Skąd mogłem wiedzieć, że umrze? Nie mogłem, dlatego się nie obwiniałem, ale takie sytuacje robią swoje.
- Oliver! - z niemocy wyrwał mnie Charlie, który już do mnie biegł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz