- Kolejny kolor to brązowy!-
Carla wyszła na środek, podczas kiedy jej poprzedniczkę zbierano ze sceny by
się nią odpowiednio zająć.
Odwróciłem się w
stronę nowego przeciwnika i otarłem szybko łzy. Starałem się uspokoić, ale moja
aura nie znikała, to było dla mnie w tamtym momencie troszeczkę za dużo,
zwłaszcza, że to nie była ble sobie osoba.
Z Carli wybuchła moc, po czym
ruszyła na mnie z dużą prędkością. Dokładniej opisując to wyglądało jakby
jechał sobie Aston Martin Lagonda, kurz leciał na wszystkie strony. Mnie
jednak to nie zmyliło, stałem w miarę spokojny i cierpliwie czekałam parę
sekund, po czym przeskoczyłem nad nią robiąc salto z epickim
spokojem, a kiedy moje nogi były na wysokości jej głowy dostała z kopa tak
mocno, że bałem się o jej czaszkę czy czasem nie pękła. Jednak gdy moje stopy
dotknęły ziemi ona już stała za mną w pozycji do idealnego skręcenia mi karku.
kiedy tylko jednak wykonała drgnięcie rąk, ja już trzymałem jej nadgarstki, a
stopy spoczywały na jej cyckach, po czym z całej siły ciągnąłem za
ręce. Jej wrzask był najgorszym jaki dotąd słyszałem, oczy otworzyła tak
szeroko, że gałki oczne wyglądały jakby zaraz miały wypaść,a
do tego płynęły z nich łzy.
- Przestań! Liderze! - rozpaczliwy krzyk Ami pozwolił mi na
ostateczny atak.
Kiedy wszyscy
zwrócili wzrok na małolatę, która padała an ziemię prawie mdlejąc, ja szybko
stanąłem na ziemi i przyciągnąłem Carlę do siebie, złapałem w
ramiona i szepnąłem tak, ze nikt by mnie nie usłyszał nawet gdyby
stał obok nas.
- Wydaj dźwięk jakbyś dostała w twarz i upadnij. -
odepchnąłem ją od siebie.
Wykonała posłusznie
swoje zadanie i padła na ziemię, na szczęście wszyscy odwrócili wzrok
dopiero po jej "uderzeniu". Dopiero
teraz zobaczyłem, że Ami płacze i nie może się opanować. Zaczęła się zanosić
i nie pozwalała nikomu do siebie podejść. Automatycznie uszyłem do niej.
- Ami uspokój się i spójrz na mnie. -
uklęknąłem przy niej podnosząc jej podbródek.
- Nie, nie chcę! Chcecie mi ja zabrać! - łkała.
- Carli nic nie będzie, ręczę za to głową. - złapałem ją w
ramiona, a ona powoli odzyskiwała kontrolę nad ciałem.
Podczas kiedy ja
zajmowałem się dziewoją w opałach Panna doskonała stała sparaliżowana
i przestraszona. Żałosne dla mnie to wszystko było, chciała zostać Liderem
nawet nie dając sobie rady z atakiem paniki swoich
"wieśniaków".
Kiedy dziewczynka
zasnęła w moich ramionach, wszyscy usiedli w grupkach i albo
czatowali przy pokonanych albo zażenowani i smutni siedzieli bez choćby
jednego słówka.
- Koniec na dzisiaj. - wziąłem śpiącą na ręce i
ruszyłem do jej domku.
- Nie ma opcji! - ta mała gnida...
- Charlie. - powiedziałem grobowym głosem.
- Kilmian bierzesz Ami, Alen Carlę, a ja Anastasię, reszta
za nami. - odparł miecznik.
- Oni maja zostać sami? - Alen burknął zniesmaczony.
- Jeśli nie chcesz zawisnąć na jakimś drągu to
wykonuj moje prośby. - po tych słowach wszyscy się zawinęli.
Zastanawiacie się
teraz pewnie co z moja Aurą, otóż lśniła z każdą sekundą coraz bardziej, jednak
teraz schowałem ją. Stanąłem w lekkim rozkroku, ręce zwisały swobodnie, klatka
unosiła się w prawidłowym tempie, usta ułożyły się w nijaką kreskę, oczy
zaszły mgłą zdesperowania i rozdrażnienia.
- Akceptuję to pochrzanione widowisko, akceptuje te chore
zagrywki. Jednak jeżeli wejdziesz jeszcze raz w moją decyzję o zakończeniu
walk, wejdziesz bez kolejki. Do tego wiem kto będzie pierwszym lecącym Ci na
ratunek i będzie obserwować jak poniewieram twym ciałem, po czym okropnie
poturbowaną dostarczę mu pod nogi i krzyknę nieprzyjemne słowa. - mówiłem te
zdania melancholijnie, z rozwagą i z coraz większym podnieceniem.
- Nikt nie liczy się już z twoim zdaniem! - waleczne to
mięso i kości.
- Jak widzisz robią to wszyscy i nikt nigdy
nie powierzyłby tobie czyjegoś życia w rękach, jesteś
nędzną istotą bez żadnej przyszłości. - me oczy płonęły.
- Zamknij się! - chyba trafiłem w ten punkt.
Odwróciłem się do połowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz