poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Wyjście po zioła. - Aylin

Gdy chłopacy wyszli Ami wystrzeliła jak z procy, krzycząc coś o ziołach. Ja, wraz z resztą ruszyłyśmy w stronę lasu za krzykaczką, która zwinnym krokiem zasuwała przed nami.
- Co my mamy w ogóle zbierać? - mruknęłam zirytowana.
- Zioła, obojętnie jakie! - krzyknęła wesolutko Amcia.
- Dobra dziewczyny, to dajmy z siebie wszystko. - pokrzepiłam wszystkich do pracy.
Słońce świeciło, jednak nie było upału, a poza tym byłyśmy w lesie, to cień nas przed wszystkim ochraniał.
Kiedy tak szłyśmy i zbierałyśmy zioła (każda w swoim tempie i w pewnej odległości) zauważyłam, że czuję się tu jakaś szczęśliwsza, pełniejsza życia. Prawdopodobnie to dzięki tym ludziom poznałam coś co powinnam znać już od dawna, a nie było mi to zapewnione w innym świecie. Czyżby Mayu chciała nas uszczęśliwić i dopełnić? Nie dzieliłam się swoimi odczuciami i pomysłami, dlatego też nie znałam odpowiedzi na moje pytania.
Z rozmyśleń wyrwał mnie szok na widok pięknej polany usłanej kwiatami i ziołami. Wszystkie stanęłyśmy onieśmielone tym widokiem i wpatrywałyśmy się przez jakąś minutę w majestatyczny teren.Gdy się ocknęłyśmy ruszyłyśmy tam powolnie, oprócz naszej najmłodszej kompanki, która wybiegła na sam środek i padła na plecy. Kiedy ona tak sobie leżała, my brałyśmy się do roboty. Po pewnym czasie jednak dałyśmy się okiełznać błogiemu spokojowi i aromatom unoszącym się wokół nas. Rozłożyłyśmy się i cieszyłyśmy daną chwilą.
Tu czas nie płyną tak szybko i nieubłaganie, czy też bezsensownie i stresująco jak w naszym świecie tragedii i bólu. Odczuwałam teraz coś na podobę niewiarygodnej radości, chyba nie ma określenia na to słowo w moim czy też innym języku. Uczucie nie do opisania, ciekawi mnie czy ludzie w dawnych czasach też się tak czuli. Najistotniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że niedawno jeszcze ktoś nas atakował, czuliśmy niepokój i brakowało nam odpowiedzi an wiele pytań, a teraz? Teraz się to nie liczy, jest bez znaczenia!
Jedyne co było problematyczne, to to, że tu tak na prawdę czas nie stoi w miejscu i musimy się zbierać. Usiadłam mozolnie w pozycji virasana i popatrzyłam na dziewczęta.
- Musimy już wracać. - powiedziałam nie zbyt chętnie.
- Musimy? - zapytała Amcia rozpaczliwym głosem.
- Niestety. - skrzywiłam się nieco.
Wszystkie dziewczyny niezadowolone z decyzji jaką podjęłam wstały i ruszyły ze mną w drogę powrotną, wraz z ziołami. Po drodze rozmawiałyśmy o drobiazgach, poznawałyśmy się nawzajem i śpiewałyśmy piosenki. Niczym dzieci z podstawówki, ale nie miałyśmy innego wyjścia, chodzenie w ciszy nie sprzyja nawiązaniu głębszych relacji. Po dłuższym czasie dotarłyśmy do "domu" i ułożyłyśmy zioła w jadalni, gdzie stał duży dzban z wodą, w której pływały plasterki cytryny. Obok spoczywały szklanki, na tacy. To samo było na dwóch stołach, tylko na jednym były jeszcze jakieś kanapki.
- Chłopacy chyba jeszcze nie wrócili. - powiedziała zmartwiona Scarlet.
- Myślę, że dla nas jest tylko picie, a dla nich jedzenie i picie. - rozmyślałam na głos.
- Może zanieśmy im to. - Ami klasnęła w dłonie.
- Chyba śnisz. - warknęła Carla.
- A co? Nie chcesz wiedzieć jak im idzie? Może coś odkryli? - postawa Carli wciąż niezmienna.
- Nie kłóćmy się. - wtrąciła Anastasia.
- Co racja to racja. Napijmy się, a później pójdziemy do chłopaków. - usiadłam przy stole.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, czas nie szedł w czasie z weną :/.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz