Kucną przy mnie i przyjrzał się mi pobieżnie.
- Dasz radę dalej walczyć? - zapytał zdyszany.
- Ale... - spojrzałem na dziewczynę przy mnie.
- Zajmę się nią i Scarlet. - odparł i złapał dziewczynę za dłoń.
Zamarł na chwilę, po czym spojrzał na mnie ze współczuciem. Jej dłoń była lodowata, nie wiem czemu tak szybko,ale była.
- Damy radę, zbierz się do kupy.- poklepał mnie po ramieniu i zniknął wraz z ciałem.
Westchnąłem głęboko i wstałem, wtem odezwały się we mnie dawne instynkty. Ruszyłem do reszty, która była spory kawałek ode mnie. Z każdą chwilą gdy się do nich zbliżałem wiedziałem dziwne kolory, te kolory to chyba aury, o których wspominała tamta dziewczyna.
Nagle Carla dostała bardzo ostro z pazura stworzenia po plecach i padła. Dopędziłem i po sekundzie już atakowałem ptaka, chociaż ta walka była zupełnie inna, wszyscy ze wściekłością atakowali ptaszysko. Było ono na skraju wytrzymałości, ale nami prowadziła zemsta. Każdy cios zadawaliśmy bez skrupułów, do póki stworzenie nie padło.
Kiedy tylko znalazło się bezbronne na ziemi podeszliśmy wszyscy i obserwowaliśmy jak zwierzę zdycha.
- Nie powinniśmy... - mrukną Kilmian i odwrócił się, a jego aura zniknęła.
Stwór umarł w męczarniach, uważałem, że to fair po tym co nam zrobił, ale nie wiem czy powinniśmy jeszcze nad nim tak stać i przyglądać się. Gdy złapał ostatni oddech i zamknął oczy uznałem, że czas się zbierać.
- Idziemy. - odwróciłem się i ruszyłem po Carlę.
Uniosłem ją z łatwością i kierowałem się tam gdzie podejrzewałem, że będzie Charlie. Reszta ruszyła za mną, a nasze aury wygasły w tym samym momencie. Musiałem teraz przemyśleć jak by tu wytłumaczyć im co mówiła mi dziewczyna i jak ona tu trafiła. Pytanie tylko czemu wybrała mnie, w końcu mogła kogokolwiek, a to byłem JA. Wiem, że przewodziłem grupą i szefowałem im, ale czy to znaczy, że na prawdę jestem ich "Alfą"? Takie pytania często mnie męczyły w tamtym okresie, jednak czy było słuszne myśleć nad tym wszystkim? I tak wiadome było, że kiedyś się tego dowiem.
- Oliver. - usłyszałem Anastasię.
- Tak? - zapytałem nawet się nie odwracając.
- Krwawię. - powiedziała.
- Jak każdy. - zignorowałem problem.
- Mocno. -usłyszałem jak ktoś pada.
Odwróciłem się szybko, a Fioletowa leżała na ziemi z poważną raną brzucha. *IDIOTA!* - wydarłem się w myślach, przekazałem Carlę Kilmianowi i kucnąłem przy leżącej. Rozdarłem koszulkę i zawiązałem wokół jej brzucha. Sprawdziłem czy nie ma gorączki i funkcje życiowe.
- Oli, to nie twoja wina. - mruknął Alen.
- To ja wami dowodziłem. - podniosłem Anastasię i głowę miałem skierowaną w dół.
- To nic... - zaczął.
- Lepiej siedź już cicho. - zatrzymał go Dastin.
Szliśmy dalej, a ja miałem nadzieję, że ani jednej ani drugiej nic nie jest. Łudziłem się także, że Scarlet jest cała. Ahhhhh miałem dopiero 16 lat i tyle na głowie, a przecież nie tego chciałem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz