Ruszyłem z Ami do budynku, gdzie ewidentnie coś było.
- Uważaj na siebie. - powiedziałem za nim weszliśmy.
Kiwnęła głową i otworzyłem powoli drzwi. Naszym oczom ukazała się pięknie przystrojony i wysypany smacznymi potrawami stół. Woń tego wszystkiego unosiła się i kusiła Ami wydała z siebie radosny pisk i popędziła popatrzeć na zastawiony stół, a ja się bacznie rozglądałem. Nikogo nie było, cisza wokół nas. Nagle coś zamknęło drzwi za nami. Szybko wyleciałem jak wściekły i zobaczyłem jakiś cień w lesie, no to w pościg! Ami chyba pomyślała o tym samym i również ruszyła w pościg.
Biegliśmy jak opętani,a to coś popierdzielało 6 razy szybciej niż my! Nagle potknąłem się o coś, a dziewczyna pobiegła dalej.
Dopiero teraz zobaczyłem jaka Ami jest szybka i jak przeskakiwanie przez przeszkody idzie jej bez problemow. Jak na dziecko była niezwykle wysortowana i intuicyjna.
Wstałem jak najszybciej umiałem i znowu rzuciłem się w pościg, ale powoli mój limit serio wysiadał, bo ile można? Po chwili już padłem na ręce, bo nie miałem siły biec dalej.
Moja porażka była przesądzona już od początku, bo ta osoba przemieszczała się zbyt szybko, a ja już i tak dość się nabiegałem dzisiaj. Załamany we własnym świecie czekałem na Ami.
Po dłuższe chwili usłyszałam szybki bieg. Dziewczyna prawie by mnie ominęła, ale zatrzymała się w odpowiednim momencie, lawirując jakoś dzięki gałęziom.
- Tu jesteś! - krzyknęła radośnie.
- Jak z cieniem? - zapytałem zmęczony.
- Niestety uciekł, ale świetnie się bawiłam! Dziękuję Oliver! - Podała mi rękę.
Byłem zszokowany, mimo tego, ze nie złapała tego dziwadła to była wciąż szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz