*Nie pozwolę wam umrzeć! Nikomu!*
- pomyślałam podczas kiedy oglądałam w kolorowych bańkach całą scenę.
Moje oczy rozszerzyły się, a
serce niewiarygodnie szybko zaczęło bić. To było coś jak uderzenie w twarz,
"moje dzieci" miałby umrzeć... Wiedziałam, że na to nie pozwolę,
chociaż była za to okropna kara.
Z powodu tej
okropnej kary tworzyłam kobiety, które i ta... Nie. Dziewczyny, które i tak
szły na stracenie. Co było najgorsze w tym moim egoizmie? Biedne ginęły, zanim
poznały czym jest słodka miłość, czy gorzkie łzy z powodu stracenia tej
miłości. Zdawałam sobie sprawę z tego jakie to smutne, gdyż sama wbrew
wszystkiemu z tego zrezygnowałam, a me serce nigdy nie znajdzie ukojenia.
Podniosłam ręce do
góry i pogrążana w strachu stworzyłam dziewczynę. Narodziła się z otwartymi
oczyma, które były urocze i bardzo niewinne. Jej rumiane policzki i blada skóra
idealnie się komponowały podczas kiedy włosy delikatnie powiewały w próżni.
- Wbrew wszystkiemu... - cała drżałam, a z oczu pociekły mi
łzy.
- Czy... Czy zrobiłam coś? - dziewczyna miała teraz wyraz
twarzy, który mówił jedno " to moja wina".
- Nie. - spojrzałam jej w oczy i zacisnęłam dłonie na
ramionach, przy czym szarpnęłam ją delikatnie, a ona zrobiła krok w moją
stronę- Ja... Musisz zrobić wszystko, żeby on - wskazałam na Dastina- przeżył.
Stracisz życie, będzie bolał, ale nie możesz się poddać. - rozkazałam
bezdusznie.
- Zrobię to. - głupiutka nie wiedziała nawet czym jest śmierć...
Jej stwórczymi jej
kazała umrzeć... Po stworzeniu, to takie straszne... Jednak nie mogłam nic
innego zrobić w tym wypadku i głucha na sumienie zesłałam ją do innego świata
by ratowała "moje dziecię".
Padłam na kolana i
patrzyłam na to co się działo, a kiedy w końcu Szary był bezpieczny w moich
oczach zagościły łzy radości. Zapomniałam od razu o tym, że zabiłam kogoś
ponownie. Liczył się fakt, że wszyscy żyją i nikt nie umiera. Gdy kamień spadł
mi z serca i nacieszyłam się wszystkim, spojrzałam jeszcze raz na sytuację i
wtedy moje serce się zatrzymało. Oliver cierpiał kolejne katusze, bo taka
idiotka jak ja poświęciła kogoś. Teraz czułam wyrzuty sumienia, a do tego
dochodziły te dobre uczucia co sprawiało u mnie zawroty głowy i utratę wielu
sił.
- Pani! - Miru przybiegła jak
zwykle w tym moim apogeum emocji.
Złapała mnie w ramiona i trzymała dopóki się nie uspokoiłam,
a później jak zwykle wyszeptała mi te słowa na ucho z uśmiechem na twarzy.
Wstała szybko i poprosiła bym usiadła na krześle do herbaty i ciasta.
Czasami wydawał mi się, że tylko ona mnie rozumie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz