- Słuchajcie wszyscy! Dzisiejszym
kolorem jest Scarlet! A teraz prosiłabym o wspólne wyruszenie na
"koloseum". - paniusia z wielkim ego przemówiła, ja tylko czekam na
jej kolor.
- To się zbieramy. - wstałem od stołu, a moja radość
pozwoliła reszcie się wziąć w garść.
Znowu wieśniaki szły za królową
do póki nie dotarliśmy do owego "koloseum". Stanąłem przygarbiony z
rękami w kieszeniach i starając się nie być smutnym. Dzisiaj było bardzo
duszno, co oznaczało, że będzie padać, a do tego wszystkiego nie było nawet
wietrzyku, który lekko by mi pozwolił się skupić. Scarlet stanęła przede mną i
wyglądała jakby chciała się popłakać. Teraz pewnie wzbudza to w was żal i
smutek, bo biedne dziewczę będzie bite, otóż nie to będzie najgorsze w tamtej
bitwie.
- Zaczynajcie! - krzyknął Dastin, ale dziewczyna zadrżała i
przycisnęła dłonie do piersi.
Wiedziałem, że
zaraz coś powie. Jej pozycja wskazywała na to, że zbiera się na odwagę i nie
chodziło tu tylko o jej dłonie, ale także o lekko ugięte kolana i głowę
skierowaną ku ziemi. Niespodziewanie podniosła głowę, a z jej oczu płynęły łzy.
- Ja nie chcę! Nie będę walczyć! On mnie uratował...
Uratował... - powoli ściszała głos.
Wydawało się, że
zaraz padnie na ziemię i będzie płakać dopóki się to wszystko nie skończy,
jednak nie mogłem na to pozwolić. Błysnęła moja Aura, a ja podbiegłem do niej i
ułożyłem rękę tak by zadać cios, a gdy byłem dostatecznie blisko niej, a
dokładniej przy jej głowie powiedziałem " Udawaj, że zemdlałaś od
ciosu". Wyprzedziłem ludzkie oko, a ona padła gdy stanąłem za nią.
Pierwszy raz byłem w stanie zaufać komuś na tyle by coś udawał.
Biała została
ściągnięta z areny i czekałem tylko czyj kolor będzie kolejny. Oddychałem
ciężko i starałem się zachować spokój, mimo tego jak t wszystko działało na
moją psychikę. Kiedy zamykałem oczy to kręciło mi się w głowie, nie mogłem więc
się w taki sposób uspokoić. Nie miałem także śliny do przełknięcia, ani picia w
pobliżu. Prawdziwa męczarnia, a to dopiero początek moich katuszy.
- Teraz... Teraz ja... - Aylin pobladła.
Ja za to
uśmiechnąłem się okrutnie, wyprostowałem, a oczy płonęły mi ze wściekłości i radości
za razem.
- Nie rób jej krzywdy! - Alen był gotowy biec jej na pomoc.
- Zaczynamy. - spojrzałem jej w oczy i zgasiłem Aurę.
Podbiegłem do niej
i dostała kopa w twarz, przy czym straciła trochę krwi i padła na ziemię.
Szedłem powoli,a moje buty delektowały się piaskiem, za to kobieta
starała się jak najszybciej wstać,a gdy jej się udało ja stałem za nią.
Teraz kopnąłem ją tak by klęknęła, złapałem za włosy i z pełną siłą człowieka
zaryłem jej twarzą o piach. Ofiara zaczęła szlochać, ale nie błagała o litość.
Puściłem ją i odszedłem na parę kroków.
Ty! - bohater
wrzasnął i chciał księżniczce polecieć na ratunek, ale Charlie złapał go za
szmaty, kopnął w zgięcie u nóg i przyłożył miecz do gardła.
- Rusz się a nawet nie zobaczysz końca walki. Nie odwracaj
wzroku i nie zamykaj też powiek, bo Ci zrobię z życia piekło. - mruknął
wściekły Miecznik.
- Już to robisz! On ją krzywdzi! - teraz to jemu leciały łzy
z oczu.
Złapałem królową za
szyję i postawiłem tak by patrzyli sobie w oczy.
- Przez to ścierwo cierpi teraz wiele osób, do tego sama
ułożyła takie zasady. Mam jej darować? Szybciej się zabiję. - wszyscy obecni
byli przerażeni sytuacją, ale nikt się nie odzywał przez dłuższą chwilę.
- Oliver... Proszę... Daruj im. - Ami się popłakała jak
zwykle.
- Przez nich skrzywdziłem Carlę,a ty cierpiałaś! - ni
mogłem się pohamować.
- Powiedziałeś, że nikomu z nas nie stanie się krzywda. -
wyszlochała.
Wtedy
wytrzeźwiałem, Aylin dostała parę razy w brzuch i padła nieprzytomna.
Planowałem ją zabić, ale Ami miała rację, obiecałem jej coś.
Charlie puścił głupca, a ten
natychmiast podleciał do medyczki i zaczął nad nią się użalać. Ja natomiast
ruszyłem w stronę Różowego i Żółtej by im coś powiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz