- Przepraszam was za mój brak
rozwagi i dziękuję za pomoc. - uchyliłem głowę.
Ami natychmiast
rzuciła się na mnie w geście okazania swej miłości, natomiast Charlie
uśmiechnął się pod nosem i pokiwał głową na znak, że zrozumiał o co mi
chodziło.
- Alen teraz twoja kolej. - usłyszałem drwiący głos Dastina.
Odwróciłem się w stronę kolejnego
władcy wieśniaków i wiedziałem co się szykuje. Alen natychmiast wstał i użył
Aury, po czym stanął do mnie twarzą w twarz. Chęć jego zemsty przeszyła całe
moje ciało i rozumiałem, że nie będę mógł mu popuścić.
Podszedłem do
mojego przeciwnika na odległość wyciągniętej ręki i również użyłem mojej Aury,
przy czym ja nie byłem pełen agresji tak jak on.
- Zaczynajcie! - zanim chłopak się zamachnął już został
oddalony na marę metrów, mocnym kopem.
Po sekundzie Czarny
biegł z ogromną prędkością w moją stronę, poruszaliśmy się tak szybko, ze
ciężko mi było zrozumieć moje ruchy, były samowolne. Raz używałem rąk, raz nóg,
blokowałem go i próbowałem uderzyć, czy też kopnąć. Było to oczywiście trudne,
zwłaszcza, że on szukał zemsty w przeciwieństwie do mnie. Nie zamierzałem
jednak przegrać i w końcu postanowiłem jakoś odpowiednio zareagować. Złapałem
go za nadgarstek, trzy razy walnąłem z główki, złapałem za szyję i mocno
ścisnąłem dłoń. Chłopak jednak nie zamierzał się tak łatwo poddawać i próbował
mnie kopnąć, ale przez to tylko mocniej zacisnąłem dłonie. By nie ryzykować za
dużo, zamachnąłem się jego ciałem i mocno przypakowałem nim w ziemię. U
człowieka skończyłoby się to na złamaniu kręgosłupa, ale u mego kolegi
skończyło się tylko opluciem się krwią i straceniem przytomności.
Od razu schowałem
czerwony kolor, który owijał moje ciało i padłem na kolana mocno dysząc. Tyle
walk na raz mnie wykończyło. Jednak dla Dastina to był dopiero początek ohydnej
rywalizacji w celu zdobycia nagrody, jaką było zostanie Liderem.
- Czas na Kilmiana, ale żeby było zabawniej ja dotłoczę się
do niego. - to dało mi sygnał, że Pan i Władca rozszyfrował moje zagrywki.
Uniosłem głowę i
spojrzałem morderczo na przeciwnika, który zadawał mi coraz większe cisy
psychiczne. Teraz chciał mi zapewnić zabawę fizyczną.
Wstałem szybko i
rozbłysnąłem czerwienią, a w mojej głowie pojawił się tylko jeden cel. Nie
wiem, czy wiecie, ale kiedy człowiek jest na skraju swoich możliwości i już
kończy jakąś drogę to zyskuje największą siłę. Głupie? A jednak dodaje kopa!
Kilmian, który
wyglądał jak przestraszony szczeniaczek spojrzał na trzęsące się dłonie i wpadł
w histerię. Prawdopodobnie przyczyną tego zajścia był brak ukazywania się jego
mocy. Natomiast Dastin śmiał się w najlepsze, jego szara Aura ukazała się tak
szybko jak moja, ale podczas kiedy on rył niczym głupi małpiszon ja powaliłem
Kilmiana i ruszyłem na niego.
Dostał w pysk, przy
pomocy mojego buta. Wtedy już przestał się śmiać i spoważniał. Zaczęła się
okrutna walka, w której każdy z nas odnosił duże obrażenia. U siebie
podejrzewałem ze dwa złamane żeberka, z 8 mocno krwawiących ran oraz złamaną
rękę. Co do kolegi to nie miałem pojęcia, bo nie pokazywał po sobie żadnych
problemów. Nasza walka trwała już 2 godziny, kiedy nagle lunęło. Widoczność
była kiepska, a bieganie po piasku było utrudnione, do tego nie wiedziałem co
robi reszta. Podejrzenia co do reszty grupy były jasne, bo pewnie schowali się
w domach, albo w jakimś innym miejscu.
Kiedy tak stałem zastanawiając
się nad losami innych moja twarz spotkała się z pięścią Szarego. Upadłem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz