Zwykle patrzę w niebo, ponieważ kocham gwiazdy. Dzisiaj jednak z nieba spada coś na ziemię. Jest zimne i mokre, przy czym szybko zamienia się w krople wody po dotknięciu ziemi.
Spojrzałam w górę, a na mój lewy policzek spadł zimny, biały śnieg. Przymknęłam oko, dmuchnęłam ciepłym powietrzem z ust i poczułam jak po moim poliku płynie kropla, co skutkowało łaskotaniem po twarzy. Dotknęłam dłonią skóry i osuszyłam ją. Wyciągnęłam rękę przed siebie i ze zdziwieniem obserwowałam, jak co chwila spadają na nią małe śnieżynki.
Od palców, aż po nadgarstki czułam kostnienie, zimno i pieczenie. Dłonie nabierały różowego koloru, a następnie czerwonego. Ja zaś z radosnymi iskierkami w oczach obserwowałam zjawisko przede mną zachodzące. Czułam podekscytowanie, zdziwienie.
Świat wokół zrobił się nieważny, ważne było tylko ja i niebo, niebo i ja.
Wiatr sprawiał, że moje włosy powiewały razem z płaszczem i spódnicą. Moje poliki piekły, uszy marzły, nogi drżały, nos czerwieniał. Ja natomiast doznawałam cudu, jakim był śnieg. I nic, ani nikt nie był ważniejszy od tego magicznego, wspomnienia, które właśnie witało mój umysł i ciało. ~Margo